Afrodyzjak

Podobno zapewniają płodność i lepszy seks. Oto one: afrodyzjaki – dary natury, bez których na co dzień trudno się obejść.

Dla tych, którzy kochają jeść

Jedzenie i miłość ma sporo powiązań. Ci, którzy relaksują się myśląc o tym, co by tu zjeść – choćby byli na nie wiem jakiej diecie – mogą odetchnąć z ulgą. Jedzenie ma wpływ na potencję seksualną i to w wielu wydaniach. Wśród afrodyzjaków znajdą dla siebie zarówno ci, którzy „diecą”, jaki i osoby, których kalorie nie dotyczą. W końcu już najsłynniejszy kochanek – Casanova – twierdził, że po zjedzeniu czekolady może się kochać całą noc!

- W starożytności wierzono, że pewne produkty zapewniają płodność, dodają energii, wigoru i zwiększają aktywność seksualną. - pisze Poradnik Zdrowie. - Nazwano je afrodyzjakami od imienia greckiej bogini piękna i miłości - Afrodyty. Stosowane z umiarem (najlepiej działają w niewielkich dawkach!) miały wzmacniać organizm, pobudzać, zwiększać płodność i potencję.

Afrodyzjaki to jest z reguły to, co przez wygląd, zapach i smak kojarzy się z seksem. Mogą być nimi zarówno szparagi, banany, jak i figa – przecięta na pół naprawdę budzi skojarzenia.

Wszystko i tak sprowadza się do chemii?

- Pierwsze wzmianki o afrodyzjakach pochodzą z krajów o liberalnym podejściu do ludzkiej seksualności – starożytnych Chin, Indii, Egiptu oraz Grecji. - pisze Natalia ZachwiejaŚwiecie Zdrowia. - Największy rozkwit produkcji miłosnych eliksirów mających na celu wzmaganie miłości i pożądania (osiągają to poprzez rozluźnianie ciała, zniesienie nieśmiałości, stymulowanie lub podrażnianie stref erogennych czy przedłużenie stosunku seksualnego) nastąpił w średniowieczu, mimo iż Kościół uznał je za grzeszne i zgubne. W dalszych latach, wraz z odkrywaniem nowych lądów, przypraw i potraw nie malało zainteresowanie afrodyzjakami. Niejednokrotnie zbyt pochopnie afrodyzjakami stawały się luksusowe i rzadkie – jak na tamte czasy – towary. Tak było w przypadku pochodzących z Ameryki Południowej ziemniaków. Do przygotowywania dawnych magicznych eliksirów stosowano tak dziwne substancje jak: serce ropuchy, nos hipopotama, kał nietoperza, sproszkowane biedronki lub poroże jelenia syberyjskiego, spermę krokodyla lub byka, jądra kozłów i kogutów czy też krew miesiączkową. Magiczną miłosną moc miały ponadto dostarczać kakao, trufle, ryby i owoce morza, miód, orzechy, niektóre zioła, owoce oraz warzywa, a także napoje alkoholowe.

Mówi się, że afrodyzjaki to produkty, które się „kojarzą” wizualnie. Tak naprawdę jednak afrodyzjaki naturalne to nie tylko skojarzenia przez pryzmat kształtów. Ważne jest, że poszczególne produkty przekładają się wprost na określone składniki mineralne, które przyczyniają się do lepszej sprawności i aktywności w łóżku. Do takich produktów należą m.in. lecytyna podnosząca ilość i jakość spermy, cynk umożliwiający prawidłowy wzrost i rozwój męskich organów płciowych oraz fosfor pomagający podtrzymać pożądanie i zwiększyć aktywność płciową (jego niedobór wpływa niekorzystnie na produkcję nasienia). Magnez natomiast wspomaga pracę mięśni i przewodzenie impulsów w komórkach nerwowych, a potasułatwia pracę serca. Jego brak może osłabić popęd seksualny.

Przez afrodyzjaki do… sypialni

- Naturalne afrodyzjaki najlepiej działają w niewielkich dawkach. - pisze z kolei Joanna KroczABC Zdrowie. - Wzmacniają organizm, pobudzają i zwiększają potencję. Od stuleci za dobry naturalny afrodyzjak uważano wino. Wino w odpowiedniej ilości relaksuje, odpręża i pobudza zmysły. Jednak nadmiar wysokoprocentowych napojów osłabia popęd płciowy i sprawność seksualną. U pań może wywoływać kłopoty z nawilżeniem pochwy, a u panów – problemy z erekcją i ejakulacją. Nadmiar alkoholu z czasem wpływa także na obniżenie libido. Wino odpowiednio dawkowane sprawia, że krew krąży szybciej. Spożyte w nadmiarze osłabia jednak organizm i usypia. Oprócz czerwonego wina za naturalne afrodyzjaki uznaje się zielony likier Chartreuse, brandy z morel, Chateau Yquem, białe porto, wermut i szampan. Skutecznym afrodyzjakiem jest również czekolada. Napój sporządzony z nasion kakaowca uważany jest za silny afrodyzjak. Najlepiej działa wypity w dużych dawkach. Swoją miłosną moc czekolada zawdzięcza prawdopodobnie teobrominie, która zwiększa wydzielanie neuroprzekaźników – serotoniny, adrenaliny i noradrenaliny – usuwa zmęczenie i poprawia nastrój.

Miłosne dania dla panów powinny być tak dobrane, aby pozytywnie wpływały na wytwarzanie się tlenku azotu w organizmie męskim. Substancja ta odgrywa bowiem kluczową rolę w erekcji i utrzymaniu wzwodu. Erekcja uwarunkowana jest dopływem krwi do prącia i zatrzymaniem jej przez powiększone ciała jamiste. Tlenek azotu odpowiada m.in. za regulację ciśnienia krwi i przekazywanie bodźców nerwowych z mózgu do mięśni gładkich prącia. Niedobór tlenku azotu uniemożliwia odbycie stosunku płciowego. Naturalne afrodyzjaki dla mężczyzn, które dostarczają tlenku azotu, to L-arginina, wyciąg roślinny z buzdyganka ziemnego, resveratrol i cynk. L-arginina poprawia jakość doznań seksualnych i podnosi poziom tlenku azotu we krwi, odpowiedzialnego za prawidłowe ukrwienie narządów płciowych. L-arginina to naturalny aminokwas, który odgrywa ważną rolę w aspekcie płodności, jest bowiem niezbędny do produkcji płynu nasiennego.

Resveratrol pełni funkcję katalizatora, przyspieszając powstawanie tlenku azotu z L-argininy. Jest związkiem z grupy polifenoli roślinnych, wykazuje silne działanie antyoksydacyjne. Cynk natomiast warunkuje odpowiedź tkanki mięśniowej na działanie testosteronu oraz zapewnia prawidłową czynność prostaty. Buzdyganek ziemny jest afrodyzjakiem znanym na Bałkanach, we wschodniej Europie, w Chinach i w Indiach, stosowanym od wieków w medycynie ludowej w leczeniu dysfunkcji seksualnych.

Przecieki z kuchni

- We wszystkim, zwłaszcza w jedzeniu potrzebny jest umiar. - przestrzega Marcin Zamorowski, szef kuchni w Chacie Polskiej. - Wydaje mi się, że najfajniejsze są te kuchnie, które dostarczają fenomenalnych wprost smaków i zapachów przy jednoczesnym zachowaniu lekkości potraw – j.np. dość lekka kuchnia włoska i niesamowicie aromatyczna – indyjska. Gałka muszkatałowa, imbir, zioła (choćby bazylia) i całe mnóstwo innych składników (zwłaszcza ryby i owce morza) to dobra, które przy właściwych proporcjach poprawiają zadowolenie i zwiększają energię seksualną u mężczyzn. Co ważne – przed aktem seksualnym nie najadajmy się do syta i nie wypijajmy butelki wina. To (zamiast upojnej nocy) może prowadzić do sesji spędzonej z przejedzenia i z przepicia przed telewizorem.

- Jeśli kuchnia miłości, to afrodyzjaki, a jeśli afrodyzjaki, to mule. - opowiada szef kuchni restauracji Sztuka Mięsa, Maciej Tomaszewski. - Mule to chyba jeden z najpopularniejszych afrodyzjaków, wciąż jednak niewiele jednak wiemy o metodach ich przygotowania czy chociażby o tym, jak powinniśmy je wybierać, selekcjonować.

Im lżejsze, tym lepsze?

Przypraw i ziół nie jadamy solo, bo stanowią raczej dodatek do innych produktów, a nie samodzielny posiłek. Trudno przecież wyobrazić sobie np. sałatkę caprese bez pachnącej cytrynową świeżością, smakującą słodkawo i radośnie bazylii, czy indyjską garam masalę bez kolendry, kminu, kardamonu, cynamonu, czy imbiru. Kakao, miód, orzechy, warzywa i owoce każdy ma w swojej kuchni. Jeśli nie, to też nie ma problemu z ich dostępnością. Trufle i owoce morza to już temat nieco bardziej skomplikowany. Trufle to grzyby wydzielające związek identyczny z feromonem samca świni. - podaje Świat Zdrowia.

- Znane już w starożytnej Grecji były znakiem bogini miłości Afrodyty (od której zresztą wzięły nazwę afrodyzjaki). W latach nowożytnych używane w charakterze afrodyzjaku od XVIII wieku m.in. przez Madame de Pompadour, Casanovę oraz Napoleona Bonaparte. Działają podniecająco. O tym jednak, że co za dużo, to niezdrowo, przekonała się markiza de Pompadour, która, będąc na diecie złożonej głównie z selera, trufli i szparagów, cierpiała na nudności i omdlenia. Owoce morza – ostrygi, małże, krewetki, ośmiornice i homary - uważane są za najsilniejsze afrodyzjaki. Są bogate w proteiny, witaminy, zwłaszcza A, E i z grupy B oraz składniki mineralne. Ostrygi zawierają sporą ilość cynku wspomagającego pożądanie, chroniącego przed niepłodnością oraz poprawiającego jakość nasienia. Według podań Casanova zwykł jeść na śniadanie 50 surowych ostryg ułożonych na piersiach uwiedzionej poprzedniej nocy kobiety.

Dla chłopaków będących stale na diecie, mamy np. arbuz (zwany naturalną viagrą), który najlepiej jest spożywać razem ze skórką (zmiksowaną) lub w postaci soku. Już pół szklaneczki takiego soku skłoni do miłosnych szaleństw. Inną propozycją jest brzoskwinia (zwana z kolei piersiami Wenus), która zawiera witaminy i mikroelementy wzmacniające pożądanie, przedłużające rozkosz. Mówi się, że podobnie, choć nieco słabiej, działają morele i figi.

Do sypialni jeden krok

Jak brzuszek grzeszy, to się człowiek cieszy. A jeśli się nie przejadł, to w sypialni ciemność rozświetlają fajerwerki orgazmu. Tak! Choćbyśmy się pukali palcem w czoło i śmieli do rozpuku, człowiek poprzez jedzenie ma wpływ na swoje libido. Im zdrowsze produkty, tym większa sprawność. Szukajmy więc i próbujmy nowych smaków. Sprawdzajmy, które z nich najlepiej działają w sypialni. Prędzej, czy później testy przyniosą rezultaty. Tego właśnie życzymy czytelnikom naszego bloga.

fot. haloursynow.pl, tumblr.com