Chaos

Branżowe rozmowy z @Kinks_of_chaos: Karolem i Marcinem


[BLOG] Witajcie. Zacznijmy sztampowo: kim jesteście? Co tu robicie na Ziemi?

Karol: (śmiejąc się) Jesteśmy dwójką wariatów. Na co dzień korpoludkiem i diagnostą medycznym, a po godzinach fotografami.

[BLOG] Wasz profil na Instagramie jest bardzo fetyszowy, ale grzeczny. Zupełnie inaczej niż na Twitterze. Kogo zachęcacie do obserwowania? Kim są Wasi followersi?

Karol: Niestety Instagram wymusza ugrzecznienie zdjęć. Twitter jest o wiele bardziej liberalny i jeśli model zgodzi się pokazać wszystko, to ląduje to na Twitterze. Instagram to trochę taki nasz teaser. Obserwują nas głównie osoby fetyszowe oraz Ci, których ciekawi klimat kinku [z ang. kinky, czyli perwersyjny – przyp. red.], ale jeszcze są zbyt nieśmiali, żeby sami się w nim pokazać.

[BLOG] Czym się różni sesja zwykła od fetyszowej w Waszym doświadczeniu?

Karol: Czasem trwania i strojami.

Marcin: I na „zwykłej” i na fetyszowej sesji początek jest taki sam: poznawanie modela, sprawdzenie jakie światło wyciąga jego zalety. Przy sesji kinkowej trzeba też wyciągnąć co jest atrakcyjnego i kręcącego w tym konkretnym fetyszu. Nawet jeśli sami go nie mamy, musimy wejść w głowę osób, których to kręci i ich zrozumieć.

[BLOG] Kogo najbardziej lubicie focić?

Karol: Ludzi naturalnych, którzy nie pokazują do zdjęć wyćwiczonej miny i pozy, tylko po prostu są sobą. I jeśli mają swoje stroje, bo tego zawsze mamy deficyt.

[BLOG] A najtrudniejsi do współpracy to?

Marcin: Ci, którzy naoglądali się za dużo pornosów i zakładają, że sesja zdjęciowa jest jednoznaczna z zaproszeniem na seks.

Karol: (wzdychając) Usłyszałem kiedyś „zapłaciłem za sesję i mam oczekiwać, że będę miał z niej tylko zdjęcia?!”. I osoby, które w ostatniej chwili odwołują sesję albo się po prostu na niej nie pojawiają. Naszym faworytem w tej kwestii był chłopak, który umówił sesję i chciał, żeby była bardzo ostra. Po odmowie zabaw z nim nadal chciał być fotografowany, po czym zapytany dzień przed sesją czy ma jeszcze jakieś pytania odnośnie do sesji napisał „wiesz co ... ja pisałem wtedy po drugiej dawce AstraZeneka i miałem gorączkę i nie wiedziałem co piszę, a tak w ogóle to nie będzie mnie w Krakowie i nie będzie sesji”.

Marcin: (śmiejąc się) Powinni to wpisać w ulotce w możliwych efektach ubocznych szczepienia.

[BLOG]: Czy jest coś, czego nie fotografujecie z fetyszy?

Karol: Większość rzeczy jest do dogadania. Nie fotografujemy scatu i okaleczania.
Marcin: Przed sesją ustalamy słowo bezpieczeństwa i zarówno model jak i my możemy go użyć.
Karol: Niby śmieszna rzecz, ale naprawdę dobra, żeby jednoznacznie określić granice. W życiu codziennym też wprowadziliśmy słowa bezpieczeństwa w systemie green-yellow-red i z nich korzystamy między sobą.

[BLOG] To jak już mówimy o Was, to zanim wylądowaliście na Ziemi, kontynuuję tę konwencję, co robiliście w życiu, jak się poznaliście, jak odkryliście fotografię?

Karol: Dużo pytań naraz (śmiech). Byłem managerem w korporacji z masą różnych hobby (RPG, LARP etc.). Właśnie na LARP-ach [z ang. live action role-playing, to kostiumowe gry terenowe – przyp. red.] zacząłem focić. Kiedy ktoś pyta, dlaczego zacząłem fotografować, zwykle odpowiadam, że to idealne połączenie bycia podglądaczem i poznawania ludzi. Tak naprawdę zaczęło się, gdy zapłakana przyjaciółka żaliła się, że z gry nie ma zdjęć, bo jest na nie „za brzydka”.  Na następnej grze miałem aparat i ambicję, żeby obfocić przynajmniej 90% uczestników gry. Potem fotografia przesunęła się najpierw w klimat studyjnych portretów, a potem bardziej w klimaty fetyszowe, gdy przestałem się wstydzić bycia zbokiem i zrezygnowałem z bycia managerem.

Marcin: Ja z kolei studiowałem będąc jednocześnie aktywnym członkiem krakowskiego chóru LGBTQ+ oraz parając się amatorsko grafiką komputerową. Od czasu do czasu działałem również jako wolontariusz Stowarzyszenia Profilaktyki Zdrowotnej „Jeden Świat” biorąc udział w akcjach terenowych i wykonując darmowe testy na HIV, HCV [inaczej WZW C, czyli wirusowe zapalenie wątroby typu C – przyp. red.] oraz kiłę.  Po godzinach odkrywałem stopniowo świat fetyszy – testowałem różne rzeczy i sprawdzałem, które mi się podobają. Z fotografią miałem niewiele do czynienia, do czasu, gdy zgłosiłem się na darmową sesję zdjęciową organizowaną przez Karola.

Karol: Można powiedzieć, że wylosowałem sobie faceta! (śmiech)

Marcin: Okazało się, że wygrałem losowanie i tym samym darmową sesję. Umówiliśmy się z Karolem na spotkanie, żeby ustalić jej szczegóły. Obaj zakładaliśmy, że rozmowa będzie trwała pół godziny, bo nie jesteśmy absolutnie w swoim typie i nic z tego nie będzie. Po sześciu godzinach rozmowy Karol się zorientował, że musi wstawać za 3 godziny do pracy. Umówiliśmy się na następne spotkanie i następne, i następne. No i dalej czekam na pełnoprawną sesję zdjęciową (śmiech). Aktualnie głownie asystuję przy sesjach robiąc za generator dymu e-papierosem lub ustawiając światła, czasem biorę aparat do ręki, głównie przy fotografowaniu klimatów gumy lub sneaku [z ang. sneaker sex – wariant fetyszyzmu skupiony na stopach odzianych w sportowe buty i skarpetki].

[BLOG] Trzymając się tematu fotografii, jaka jest w Waszym odczuciu różnica między pornografią a zdjęciami fetyszowymi?

Karol: Czasami minimalna. Zdjęcie fetyszowe powinno pokazywać emocje, sprawiać, że człowiek zatrzyma się na chwilę patrząc na nie i będzie myśleć jaka się za nim kryje historia. A nie tylko „szczucie kutasem”. Chociaż czasem poruszamy się w „szarej strefie”.

[BLOG] Słowo jeszcze o modelu, modelach. Jak wygląda Wasz wymarzony model do zdjęć?

Marcin: Nie użyłbym słowa „wymarzony”. Najlepszy model, to przede wszystkim taki, z którym dobrze się współpracuje. Jeżeli tylko ma w sobie jakąś „ciekawą cząstkę” to jest już to dobry materiał, z którym można pracować.

Karol: Ta „ciekawa cząstka” to może być coś, co dostrzeżemy w czasie kawy przed sesją. I to niekoniecznie cecha fizyczna. Tak jak mówi Marcin - jeśli polubimy modela w czasie sesji, to jest to wymarzony model. I oczywiście broda pomaga z cieniami na szyi (śmiech). 

[BLOG] Doskonale uzupełniacie się w odpowiedziach. Czy tak jest na co dzień i czym dla Was jest Wasz związek?

Karol: Gdzieś kiedyś przeczytałem, że prawdziwa miłość jest wtedy, gdy codziennie chcesz udusić partnera poduszką, ale nie robisz tego, bo wiesz, że byś tęsknił. To w pełni prawda. Nasz związek bazuje na szczerości, wzajemnym zaufaniu i braku tematów tabu. Wspólnym dogadaniu tego, co jest dla obu stron ok i wzajemnym szacunku.

Marcin: Dla mnie nasz związek jest czymś, czego jeszcze do tej pory nie przeżyłem. Do czasu poznania Karola uważałem, że nie będę w stanie z nikim stworzyć stabilnego związku, głównie przez mój charakter. Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez Karola. Nie uważałem również, że będziemy w stanie wzajemnie zaakceptować swoje wady. A tu jakimś cudem działa i w wielu kwestiach się uzupełniamy.

[BLOG] Zrobiło się romantycznie więc należałoby opuścić kurtynę, zgasić światło i … . No właśnie. Co się dzieje, gdy gasicie światło?

Marcin: (śmiejąc się) Idziemy spać.

Karol: Seks przy zgaszonym świetle nie wchodzi w grę. Dużo lepiej jest widzieć partnera i jego reakcje. Poza tym łatwiej znaleźć klucz do kajdanek (śmiech). Cudownie jest móc z partnerem żartować w czasie seksu i po prostu świetnie się bawić. Sprawdzamy co nam sprawia przyjemność i w związku z tym dużo eksperymentujemy.

[BLOG] No dobrze, może wystarczy, bo doprawdy zaraz się zrobi gorąco. Zaświećmy światło i spróbujmy podywagować: jak Wam się żyje?

Marcin: Trochę na granicy dwóch światów: jeden to codzienna rutyna, obowiązki i praca. Drugi to znajomi, zdjęcia, wyjazdy i fetysze.

Karol: Wieczny brak czasu i ustalanie kalendarza na 2-3 miesiące do przodu, żeby wcisnąć kolejne wydarzenie, sesję lub spotkanie na weekend. Szukamy mecenasa sztuki, który nas zasponsoruje i będziemy mogli mieć całe tygodnie na fotografowanie (śmiech).

[BLOG] Pandemia dała nam w kość. Głównie emocjonalnie, relacyjnie. Ludzie się nie widywali na żywo. Jak sobie z tym radziliście?

Karol: Przed pierwszym lockdownem powiedziałem Marcinowi, że chciałbym zamieszkać razem. Stwierdził, że to za szybko i że muszę wcześniej odgruzować mieszkanie poza wykarczowaną drogą do łóżka (śmiech), mam tendencję do gromadzenia rzeczy, które mogłyby być przydatne do sesji, kostiumów etc.

Marcin: Gdy pojawiła się informacja o lockdownie, stwierdziłem, że to dobry moment, żeby zamieszkać ze sobą w ramach „jazdy próbnej”. Myśleliśmy, że to potrwa tydzień, góra dwa. Po trzech miesiącach Karol popatrzył na mnie pobłażliwie, mówiąc „może w końcu pogodzisz się z tym, że tu mieszkasz i przewieziesz resztę rzeczy?”. Paradoksalnie izolacja i spędzanie ze sobą czasu 24 godziny na dobę pozwoliły nam się dotrzeć w wielu kwestiach.

Karol: Syndrom „miesiąca miodowego” pozwolił nam przeżyć początek, potem poszło z górki. Czasem spotykaliśmy się ze znajomymi na żywo, zacząłem też dużo więcej rozmawiać z insta-znajomymi, którzy teraz machają do mnie na marszach w różnych miastach, gdy tam jesteśmy.

[BLOG] Wyobraźcie sobie, że wylądowaliście na bezludnej wyspie. Jakie trzy i tylko trzy rzeczy zabralibyście ze sobą i dlaczego.

Marcin: Kawa, łóżko i fajki.

Karol: Zamienię łóżko na zapalniczkę w tym zestawie (śmiech). Aparatu nie ma sensu brać, bo lubię focić najróżniejszych ludzi, a Marcin na swoją kolejną sesję może jeszcze poczekać (śmiech)

[BLOG] Marzenia. Jakie są Wasze?

Karol: Mieszkanie w centrum Krakowa z osobnym pokojem na studio fotograficzne. W tej chwili fotografujemy w jednopokojowym mieszkaniu na zadupiu Krakowa i uchwyty do podwieszania modeli są w kuchni. Chciałbym móc wziąć ślub z Marcinem i bez strachu pocałować go na rynku oraz móc robić sesje fetyszowe w miejscach publicznych bez ukrywania się po lasach czy schronach. No i muszę sobie w końcu kupić skórę – ciągle to odchodziło na dalszy plan a to marzenie planuję wkrótce spełnić.

Marcin: Stabilne finansowo i szczęśliwe życie. I Ryan Reynolds w gumie u nas na sesji (poważny wyraz twarzy, po chwili wybuch śmiechu!). 

[BLOG] Dziękuję za rozmowę i życzę Wam, byście jednak nie musieli nigdy wylądować na bezludnej wyspie. Szkoda by było Was nie poznać.

-----

Rozmawiał: Robert Strzelecki
Zdjęcia: @Kinks_of_chaos | @chaos_shards 
Zdjęcie-banner tytułowy: Wspólne zdjęcie Karola Szafrańskiego i Marcina Kramera autorstwa Tomasza Kantyki