Buty i buciory. Dla każdego coś dobrego

Odkąd ludzie nauczyli się, że nie chodzi się na boso, projektanci prześcigają się w pomysłach na najlepsze i najładniejsze buty wszech czasów. Zarówno w katalogu męskim, jak i w kobiecym pozycji różnych projektantów jest tyle, że człowiek nie zdołałby przez całe życie założyć nawet 1/4 z nich, nie wspominając nawet o przyjemności. I jakkolwiek mężczyźni potrafią mieć w szafie nawet kilkadziesiąt par różnorakiego obuwia, tak od strony fetyszowego życia ich ilość ogranicza się wyłącznie do istniejącego kanonu.
Buty w każdym rozmiarze. Tzn. fetyszu
Każdy fetysz ma swój ulubiony typ obuwia. Skinheadzi mają glany, skórzacy – oficerki, miłośnicy lateksu i gumy – kalosze (czasem nawet lateksowe buty na szpilce), a fetyszyści sportowi – markowe adiki. Co prawda wraz z upływem czasu granice między fetyszami się zacierają i pojawiają się najróżniejsze miksy – skinheadzi noszą niekiedy adidasy, skórzacy - glany, ale i tak natywny kanon pozostaje niezmienny.
Skórzane oficerki
Początkowo, w XVII wieku istniały kozaki - buty z długą cholewą, wchodzące w skład typowego męskiego stroju. Pierwotna nazwa obuwia sugeruje pochodzenie znad Donu, a samo słowo „kozak” jest pochodzenia tureckiego i oznacza awanturnika. Niedługo później, jako synonim luksusu, oficerki zaistniały jako codzienny element stroju męskiego panów na dworze Henryka VI. Wiek później pojawiły się natomiast Wellingtony wykorzystywane głównie w jeździectwie i myślistwie.
Oficerki kojarzone dzisiaj z fetyszem skórzanym inspirowane są głównie klasycznym obuwiem Wermachtu z okresu II Wojny Światowej oraz wysokim obuwiem do jazdy motocyklowej. Jest to niewątpliwa zasługa Touko Laaksonen'a (Tom of Finland), słynącego z tworzenia wyjątkowo popularnych aż po dziś dzień rysunków gejów (szczególnie skórzaków) pierdolących się po dwóch i zbiorowo i z największymi chujami świata. Jak historia głosi, Touko został zmobilizowany do wojsk przeciwlotniczych fińskiej armii, dosługując się stopnia podporucznika. Pobyt w wojsku był okresem fascynowania się facetami w mundurach wojskowych, szczególnie żołnierzami Wehrmachtu, którzy okupowali wówczas Finlandię. Wyznaczonego po wojnie kanonu trzymają się do dzisiaj sztywno czołowi producenci obuwia fetyszowego dla skórzaków – Dehner oraz Wesco. Buty tych producentów są co prawda dość drogie, ale ci, których na nie nie stać - nierzadko zadowalają się produktami innych marek – Chippewa, czy Red Wing.
Kupując wysokie buty skórzane należy zwrócić szczególną uwagę na obwód cholewki i czy „pięta dobrze siedzi”, a jeśli istnieje taka możliwość, najlepiej zamówić je na miarę, co będzie gwarancją dobrego dopasowania buta do nogi. Do dobrych jakościowo oficerek można zamontować ostrogi, a do wkładania wysokiego obuwia służą specjalne haki. Co ważniejsze, w układach BDSM (master - slave), to zawsze uległy zdejmuje oficerki z nóg swojego dominanta (nigdy master samodzielnie). Wysokie buty skórzane (tzw. tallboots) znaleźć można w różnych modelach. Są buty robocze (engineer boots), buty z szelkami przy obcasie (harness boots), ale też i modele z cholewami sięgającymi krocza (nieco podobne do gumowych woderów, o których nieco później). Te ostatnie wyglądają fantastycznie, jednak mówi się, że ze względu na twardość materiału siadanie w nich nie należy do wyjątkowo komfortowych.
Buty dla skina
Podobnie jak w fetyszu skórzanym, glany to - obok kurtki zwanej flyersem – najdroższy element outfitu. Glany to z natury ciężkie buciory (znakomicie nadają się do cwelenia), ale niewłaściwie wykonane w zasadzie nie nadają się do użytku, bo potrafią nawet okaleczyć stopy. Jak opowiada serwis www.glany.net
- „obuwie podobne do współczesnych glanów znane było już od drugiej połowy XIX wieku - używane przez górników, hutników, były to jednak zazwyczaj buty z bardzo ciężką, podbijaną gwoździami podeszwą. Z wyprodukowaniem pierwszej pary glanów z prawdziwego zdarzenia wiąże się pewna anegdota. W roku 1945 niemiecki lekarz - Dr. Klaus Maertens skręcił stopę podczas jazdy na nartach w Bawarskich Alpach. Podczas rekonwalescencji wpadł na pomysł buta na miękkiej podeszwie i z długą, sznurowaną cholewą ochraniającą stopę przed urazami. Obuwie to posiadało prototyp słynnej podeszwy air-cushion, wykonanej ze starych opon samochodowych. W krótkim czasie, wraz ze swoim przyjacielem Herbertem Funckiem postanowił wdrożyć swój pomysł do produkcji”.
W ten oto sposób, w dniu 1 kwietnia 1960 pierwsze buty DR. Martens – wysoki na 8 dziurek, ciemnowiśniowy model 1460 - opuściły firmę, a „Martensy” i „Underground'y” są dzisiaj kultowe, ciesząc się niesłabnącym zainteresowaniem i znakomitymi opiniami użytkowników. W temacie glanów, im wyższa cholewka i im większa ilość dziurek, tym lans i szpan są większe. Całość cholewki (poza górną krawędzią) powinna być odkryta (górną krawędź zakrywa się mankietem spodni „domestosów”), a preferencje skinhead'a oddane są poprzez kolor sznurówek. I tak kolor czarny jest kolorem neutralnym, biały oznacza po prostu skina, żółty – piss, czerwony – sado/maso/fist, a czerwony dopuszczalny jest wyłącznie dla dziewcząt. Co ciekawe, w Polsce biały kolor oznacza podobno „white power”, a czerwony – skinów nazistów.
Buty gumowe
W 1808 roku pierwszy książę Wellington - Arthur Wellesley – poprosił swojego szewca, aby ten przerobił buty przeznaczone do konnej jazdy, tak, aby przydatne były również w innych sytuacjach – zwłaszcza do chodzenia i oficjalnych wizyt. Podobno jako wzór podano wówczas buty Hesjan, zrobione z mocnej cielęcej skóry z wysoką cholewą. Tak narodziły się Wellingtony (zwane również hunterami) – popularne wówczas szczególnie w wojsku brytyjskim. Wellingtony nie były co prawda gumowe, ale stanowiły pierwowzór dla „gumowców”., które w 1856 roku zaczęła produkować firma Norris & Co. Pierwsze produkowane kalosze były czarne, a sto lat później firma wypuściła na rynek model w kolorze zielonym, co na ówczesne czasy były dość innowacyjne. I choć krój kaloszy przez lata pozostał w zasadzie niezmienny, dzisiaj można je spotkać w najróżniejszych wariantach kolorystycznych. W Stanach Zjednoczonych najpopularniejsze są żółte, a w Kanadzie czarne z czerwoną podeszwą. W fetyszowych zabawach gumowych oraz na imprezach w zasadzie panuje dowolność w temacie obuwia.
Zdarza się nierzadko, że osoby ubrane w lateksowe kombinezony chodzą w skórzanych, czy nawet sportowych butach, jednak choćby spływający po ciele pot (nie mówiąc już o zabawach piss) sprawia, że kalosze (zwłaszcza marki „Hunter”), czy gumowe buty do jazdy konnej stają się bardziej praktyczne. Szczególnym rodzajem obuwia dla „gumiaków” są wodery – spodnio-buty gumowe - krótsze mocowane na szelkach i dłuższe - w całości, z naramiennikami. W zabawach fetyszowych dłuższe wodery są rzadko spotykane, a od krótkich odcina się zwykle niegumowe szelki.
Buty sportowe
Ze względu na ich dostępność, skarpety i buty sportowe zdają się być najtańszym i najpowszechniejszym fetyszem, zwłaszcza w gronie młodych. W zasadzie genezy sportowego fetyszu można się jedynie domyślać (upatrując początków w szkolnych, czy sportowych szatniach zawodowców), nie mniej jednak pewne jest, że zarówno światowa, jak i krajowa sneakersowa kultura jest dość dobrze ugruntowana. Fanów sportowego obuwia można poznać bez trudu – zwykle są to krótko ostrzyżone chłopaki w dresach, z baseballówką na głowie. Na nogach mają markowe obuwie – najczęściej wybrane, topowe modele Adidas, Nike i Reebok – często Airmax'y, Shox'y i TN'ki.
Zastosowania są różne
Glany, i skórzane oficerki świetnie nadają się do wylizywania przez uległych - kiedy nadarza się okazja do zeszmacenia (jak wiadomo każda okazja w układzie SM jest dobra), kalosze i wodery zdają się być natomiast nierozerwalnie połączone z tematyką piss. Tymczasem buty sportowe mają więcej zastosowań. Im bardziej przepocone, tym lepszy sniff i walenie konia z ich pomocą. Zdaniem miłośników wystarczy dodać nieco poppersa, żeby odlot był niesamowity. Podobnie jak inne, buty sportowe można również wylizywać, przepoconymi skarpetami kneblować, a gołe stopy wkładać do ust uległemu, ćwicząc jego głębokie gardło.
Dbałość i higiena
Niezaprzeczalnie o buty każdego fetyszu należy dbać, bo jest to podstawą ich żywotności. Skórę się impregnuje, pastuje i poleruje na błysk pamiętając, żeby absolutnie nie trzymać ich w wilgotnych miejscach (skórzane podeszwy nierzadko wówczas butwieją) i nie suszyć ich blisko źródeł ciepła (wówczas skóra kruszeje). Dla skórzanych butów z wysokimi cholewami warto nabyć drewniane prawidła zapobiegające odkształcaniu się butów. W przypadku ich braku można zastosować puste lub napełnione woda butelki po dwu litrowych napojach. Buty gumowe myjemy natomiast w ciepłej wodzie. Sportowych nie pierzemy w pralce, lecz czyścimy syntetyczną szczotką, po czym myjemy w ciepłej wodzie z mydłem.
W każdej sytuacji należy pamiętać, że buty mają również wnętrze – często zamieszkałe przez mikroorganizmy. Buty warto dezynfekować co jakiś czas, a jeśli kogoś dopadnie grzybica stóp – należy dbać o nie jeszcze bardziej pamiętając, że 99% preparatów do butów jest bakteriobójcza, a nie grzybobójcza. Mówi się, że najlepszym sposobem walki z butami zarażonymi grzybicą jest ich wyrzucenie i zastąpienie nową parą. W przypadku butów za kilka tysięcy złotych nie jest to oczywiście dobry pomysł, ale na szczęście z pomocą przychodzi dezynfekcja. Przede wszystkim zacząć należy od wyleczenia stóp. Dopiero wówczas, co najmniej raz, bezpośrednio po zakończeniu leczenia można przeprowadzić dezynfekcję z wykorzystaniem oparów 10% roztworu formaliny (dostępny w aptekach na receptę).Wszystkie buty i skarpetki umieszcza się razem w szczelnym foliowym worku, do środka wkłada się również szerokie naczynie wypełnione roztworem (szerokie, aby powierzchnia parowania była jak największa). Całość zostawia się na 12-18 godzin w ciepłym miejscu, a na zakończenie wietrzy i pierze (w przypadku skarpet).
Nowością w dziedzinie dezynfekcji obuwia jest zabieg polecany przez „Akademię Urody”. Skuteczność dezynfekcji gwarantowana jest poprzez użycie właściwości antybakteryjnych srebra i ozonu. Poprzez cyrkulację powietrza wewnątrz urządzenia, przedmioty dezynfekowane są we wszystkich trudno dostępnych miejscach, a – jak mówi strona internetowa www.akademiaurody.edu.pl - zaletą dezynfekcji obuwia jest pochłanianie nieprzyjemnych zapachów, zwalczanie w krótkim czasie 650 rodzajów chorobotwórczych bakterii oraz 99,7% grzybów. Zabieg dezynfekcji trwa kilka minut i kosztuje ok. 10 złotych za parę obuwia.
Można oczywiście zbagatelizować temat grzybicy stóp, ale nie zapominajmy, że nieleczona choroba prowadzić może do zakażeń sąsiednich tkanek, co wielokrotnie przekłada się na widoczne zmiany chorobowe stóp, a nawet do upośledzenia chodzenia. Pamiętajmy również, że poza tym, jak but wygląda na nodze i jak komponuje się z outfitem, komfort noszenia jest równie ważny.
fot. Tom Of Finland Foundation