Mystim

Tym razem firma Refform podarowała mi do testów niesamowitą zabawkę - elektrycznego pluga Mystim - O(h)!-thello. Jest to bardzo ciekawa dwubiegunowa elektroda, którą można podłączać do jednostek sterujących Mystim. Zapakowana jest w eleganckie, prostokątne pudełko z przejrzystym okienkiem; samo pudełko zaklejone jest holograficzną plombą gwarantującą oryginalność. Niby drobiazg, ale potęguje wrażenie ekskluzywności. Szkoda tylko, że wewnętrzna część pudełka była naderwana - może przez niechlujstwo pakującego.

Mystim

Samo elektrodildo wykonane jest z bardzo wysokiej jakości polerowanego aluminium. Bardzo przyjemnie bierze się je w rękę (i nie tylko, ale o tym zaraz); wykonane jest bardzo staranne, powierzchnie są lustrzanie gładkie i przyjemne w dotyku. Plug wyposażony jest w kabel z końcówką pasującą do zestawów Mystim, a w komplecie dołączone są saszetki z żelem elektrokondukcyjnym i zwykłym lubrykantem.

Plug ma długość 14 cm, z czego wsadzalne jest 13 i dwa eliptyczne elementy o długości 5 cm każy. Średnica to 3,5 cm, więc będzie dobry dla użytkowników początkujących w zabawach analnych. Ma dwa mniej więcej równej długości elipsoidalne zgrubienia, które są dosyć przyjemne we wkładaniu. Do elektrody dołączone są dwie saszetki żelu - jedna zwykłego, wodnego, druga elektroprzewodzącego.

Oba żele są teoretycznie kompatybilne z prezerwatywami, jednak moje saszetki prawdopodobnie długo leżały w magazynie, bo były wyschnięte na wiór i nawet nie dało się za bardzo rozkleić boków saszetki po otworzeniu.

Do zabaw testowych używałem jednostki sterującej MYSTIM PURE VIBES, opisanej w innym teście. Tu tylko krótko napiszę, że ta jednostka sterująca ma trzy programy, i w każdym można regulować szerokość i częstotliwość impulsu od 30 do 260 mikrosekund i od 2 do do 150 Hz. Natężenie, czyli intensywność dochodzi do 80 miliamperów. Wszystkie parametry można regulować płynnie pokrętłami.

Po dokładnym wypłukaniu dziurki nażelowałem moją nową zabawkę i powoli wsunąłem ją do środka. Chłodne aluminium było dość miłe w dotyku; olbrzymią zaletą metalowych zabawek jest to, że można je dodatkowo ogrzać lub ochłodzić, co daje dodatkowe doznania. Podłączyłem ją do jednostki sterującej i puściłem lekki prąd - na początku na programie B, przy szerokości pulsu 30 mikrosekund i dwóch hertzach. Szczerze mówiąc, niewiele czułem. Podkręciłem nieco prąd i poczułem delikatne mrowienie, a mój zwieracz zaczął się lekko i rytmicznie kurczyć. Zamknąłem oczy i zacząłem wsłuchiwać się w swoje ciało.

Moja ręka powędrowała do kontrolera i podkręciła na maksa. Skurcze i mrowienie przybrały na sile, jednak nie przekroczyłem granicy bólu. Skręciłem nieco natężenie i zmieniłem program na  N. Doznania nieco się zmieniły, i mimo podkręcenia na maksa nie były tak silne jak na programie B. Tu muszę podkreślić, że cały czas manipulowałem tylko natężeniem, a nie parametrami sinusoidy. Przeszedłem na program M, i tu doznania stały się intensywniejsze.

Czas na zmianę parametrów. Maniupulowałem pokrętłami, czując się jak badacz w laboratorium. Byłem zdeterminowany, aby pobawić się całym zakresem wszystkich pokręteł, niezależnie od potencjalnego bólu, którego chciałem doświadczyć. Widziałem na Xtube film, gdzie zawinięty taśmą i zakneblowany chłopak z elektrodą w pupie wył z bólu prawie pięćdziesiąt minut. Bardzo mnie to podniecało, i chciałem choć zbliżyć się do tej granicy. Niestety nie udawało mi się to. Z jednej strony moja jednostka sterująca i zasilająca może być za słaba do tego, z drugiej jest to dość duża elektroda, więc ma dość dużą powierzchnię styku z ciałem - przekłada się to na siłę impulsu.Zastanawiałem się, co jeszcze dodać do mojej zabawy, i pomyślałem, że wsuwając i wysuwając elektrodę będę zmniejszal powierzchnię kontaktu z ciałem, co powinno prowadzić do intensyfikacji odczuć. Bingo! Wysunąwszy z dziury tulko troszkę poczułem uderzenie prądu i gwałtowny skurcz zwieraczy. Zacząłem się tak jebać coraz intensywniej, aż na czubku mojego kutasa pojawiła się kropla preejakulatu. Nie chciałem dojść do orgazmu, więc po niecałej godzinie skończyłem zabawę. Elektrodę umyłem ciepłą wodą z mydłem, i schowałem do następnego razu. W końcowej fazie bawiłem się też pętlami Rodeo Robin - o nich w następnym teście.

Podsumowując, mogę powiedzieć, że jest to zajebista zabawka - początkującym da spróbować doznań elektroseksu, doświadczony użytkownik też znajdzie przyjemność w używaniu. Niemal 10/10 - drobną rysą na nieskazitelnie wypolerowanej powierzchni O(h)!-thello jest wyschnięty żel w saszetkach.


Ocena ogólna: 9,5/10

Testował Irek