Mystim

Jest to urządzenie typu TENS (Transdermal Electrical Nerve Stimulation), czyli stymulującym zakończenia nerwowe przez skórę. Zapakowane jest w elegancką, zamykaną na zamek przesuwny walizeczkę. Walizeczka wyłożona jest gąbką i świetnie nadaje się do przechowywania zarówno urządzenia, jak i elektrod, w tym niewielkich dodatkowych. Samo urządzenie jest wielkości paczki papierosów. Posiada dwa indywidualnie regulowane kanały, których wyjścia znajdują się w górnej części urządzenia, tuż koło pokręteł regulujących moc sygnału (intensywność).

Panel sterujący schowany jest pod wysuwaną klapką. Mystim Pure Vibe posiada centralny przełącznik programów – urządzenie posiada trzy różne programy (o których za chwilkę) i dwa pokrętła, pozwalające na regulację szerokości i częstotliwości impulsu. Dwie diody pokazują, który z kanałów jest włączony. Z tyłu urządzenia znajduje się klips – można je zatknąć za pasek i być stymulowanym przez długie godziny. Zestaw zawiera też cztery samoprzylepne elektrody i instrukcję (w różnych językach, ale nie po polsku), oraz baterię 9V. Przy wszelkiego typu elektro-zabawach należy pamiętać o dwóch bardzo ważnych zasadach: nigdy nie wolno używać elektrod powyżej pasanie mogą ich używać osoby z wszczepionymi rozrusznikami serca, arytmią i innymi problemami medycznymi.

Mystim

Trzy różne programy oznaczone są literami B, N i M, B, jak burst, daje impulsy zbliżone do uderzeń. W moim wypadku program B na wyższych intensywnościach był najbardziej bolesny (czyli najbardziej podniecający). W trybie N możemy rzeczywiście manualnie sterować programami impulsów – szerokością i częstotliwością. Program M daje impulsy modulowane, o płynnie zmieniających się parametrach. Cztery samoprzylepne elektrody, dołączone do zestawu Mystim są jednobiegunowe. Oznacza to, że używa się ich tylko w parze z drugą elektrodą. Przyklejać można je wszędzie, gdzie tylko najdzie nas fantazja.

Mnie najbardziej spodobało się przyklejenie jednej u podstawy jąder, a drugiej od spodu główki kutasa. Drugą parę nakleiłem po bokach moszny. Elektrody w zestawie są dość spore, i nie przylegają całą powierzchnią. Włączenie prądu w trybie B było przyjemne, choć trzeba bardzo uważać, żeby na początku nie przesadzić z siłą stymulacji. Powyżej pewnej wartości intensywności impulsów, mniej więcej w połowie skali, przekroczyłem próg bólu. Mój kutas naprężony był do granic możliwości, i przy zmniejszonej do minimum częstotliwości impulsów rytmicznie napinał się co chwilę. Ponieważ było to dość bolesne zmniejszyłem siłę impulsów i wyłączyłem elektrody.

Spróbowałem innego rozłożenia: dwie przyklejone po bokach moszny, jedna pod moszną, a ostatnia oklejająca główkę. Przestawiłem urządzenie na N założyłem majtki i resztę ubrania, a urządzenie zapiąłem klipsem na pasku. Włączyłem na wysoką częstotliwość impulsów o dużej szerokości i przy minimalnej intensywności, czując przyjemne mrowienie poszedłem do pracy. W autobusie bawiłem się ukradkiem zwiększając siłę impulsów. Po dwóch lub trzech godzinach zorientowałem się, że mam plamę na spodniach. Stała stymulacja spowodowała wyciek spermy. Musiałem zdjąć bieliznę i podsuszyć spodnie suszarką.

Mystim Romeo - sonda

Oprócz „gołego” zestawu dostałem z Refform malutką elektrodę analną Mystim Romeo. Ma trzy centymetry długości i dwa średnicy, i jest elektrodą dwubiegunową – zrobiona z białego plastiku ma po bokach dwie metalowe elektrody, wykonane z polerowanej stali chirurgicznej. Można do niej używać lubrykantu na bazie wody (w moim wypadku świetnie się sprawdził), lub specjalnego elektroprzewodzącego. Wepchnięcie jej w dziurę jest proste nawet dla niedoświadczonych. Impulsy o małej szerokości i częstotliwości świetnie rytmicznie kurczą zwieracze. 

Postanowiłem potorturować dziurę i znienacka zwiększyłem moc prądu do maksymalnej, jednak nie wytrzymałem i wyrwałem sondę. Nigdy tak nie róbcie, bo przy wyjmowaniu zmniejsza się pole powierzchni elektrod i ból jest jeszcze silniejszy. Może to być zajebistą zabawą dla mastera i cwela – związany cwel ma te elektrodę wepchniętą w dziurę, pozostałe dwie na kutasie – a master przesuwa pokrętło w górę… Jedyne, czego mi brakowało w tej elektrodzie to stymulacji prostaty – ale cóż, jestem w tych zabawach początkujący, a od czegoś trzeba zacząć. Nie udało mi się dojść do elektro-orgazmu – sądzę, że to wymaga większej pracy i doświadczenia. Elektrody przylepne zużywają się z czasem i należy je wymieniać. Na koniec kilka danych technicznych: intensywność: od 0 do 80 mA, częstotliwość: 2 - 150 Hz, zaś szerokość impulsu: 30 - 260 µs.

Zabawka świetna i z potencjałem.

PLUSY

  • poręczny panel sterujący
  • rozsuwana klapka
  • proste oznaczenie programów
  • rozmiar (małe urządzenie)

MINUSY

  • brak


Ogólna ocena: 10/10

Testował Irek