Masażer prostaty Nexus G-Rider - testowanie

Panowie, możemy uważać się za szczęściarzy, od kiedy istnieje coś takiego, jak masażer prostaty Nexus G-Rider! Wiem co mówię, ponieważ w ostatnich dniach miałem przyjemność testować to cudeńko! Wcześniej sporo czytałem na jego temat. Intrygowało mnie od dawna zagadnienie masowania prostaty i na wielu stronach, które odwiedzałem, użytkownicy często wymieniali nazwę Nexusa, jako urządzenia, które doskonale się do tego nadaje. Po wnikliwej lekturze i obejrzeniu "filmików instruktażowych", byłem bardzo podekscytowany i ciekawy tej zabawki.
Jedyną wątpliwością - podzielaną zresztą przez innych, którzy nie mieli jeszcze styczności z Nexusem - był jego mały rozmiar. Dotychczas używałem znacznie większych zabawek analnych, dlatego 10 centymetrów długości i 4 centymetry średnicy nie robiło na mnie wrażenia. Ci zaś, którzy używali już masażera zapewniali, że dzięki unikatowej konstrukcji, trafia on dokładnie tam, gdzie trzeba i przynosi wręcz trudne do opisania doznania. To trochę tak, jak u faceta z małym penisem: technika i fantazja, podobno znaczą więcej niż rozmiar...
Do mnie trafił Nexus G-Rider fioletowy. Już sam wygląd zabawki zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Wykonany z miękkiego silikonu jest bardzo przyjemny w dotyku. W zestawie znajduje się bateria 1,5 V LR1 i instrukcja obsługi, w której zaleca się m.in., by używać lubrykantów na bazie wody, a podczas mycia (wodą i mydłem) unikać styku z częścią, gdzie znajduje się bateria. Włączyłem urządzonko, by sprawdzić wibracje. Rzeczywiście, posiada 5 biegów o różnym natężeniu. Moja ciekawość i podniecenie wzrosły jeszcze bardziej, tak więc przygotowałem się odpowiednio (lewatywa) i zacząłem zabawę. Nałożyłem niewielką ilość żelu na Nexusa, nasmarowałem dziurkę. Powoli, w pozycji na pieska, zacząłem wkładać zabawkę do odbytu. Zwieracz właściwie nie stawiał oporu, szybko wpuścił Nexusa, a ten momentalnie umiejscowił się w środku i idealnie dopasował. Jeszcze bez włączenia wibracji uczucie było bardzo przyjemne - główka urządzenia oparła się o prostatę, a zwieracz zacisnął na węższej części zabawki. Zewnętrzna część, ta z wypustkami, delikatnie ucisnęła krocze. Uznałem zatem, że czas rozpocząć jazdę.
Wrzuciłem pierwszy bieg - krótkie przerywane wibracje, w jakie został wprawiony Nexus, delikatnie stymulowały prostatę. Drugi bieg - drgania nieco dłuższe sprawiły, że na ciele pojawiła się gęsia skórka. Trójeczka, i robi się naprawdę ciepło. Czwarty bieg to już konkretne, dość moce uderzenia w prostatę - jeszcze przerywane, ale trwające około kliku sekund. Punkt G jest już dobrze rozgrzany, kutas mocno naprężony, a zwieracz ostro pracuje zaciskając się na zabawce (ja tak robię, bo bardzo to lubię). Zmieniam pozycję - siadam na łóżku przyciskając mocno dupą i czuję wibracje jeszcze silniej. Wreszcie włączam 5., ostatni bieg - praca ciągła wibratora. Oddech przyspieszony.
Nacieram kutasa większą ilością żelu umożliwiając lepszy poślizg i jeżdżę po nim dłonią w górę i w dół. Orgazm jest już blisko, pobudzona prostata wzmaga to uczucie. Ale po latach masturbacji wiem, kiedy muszę przestać, żeby nie odlecieć, bo nie chcę jeszcze kończyć tej zajebistej zabawy. Kładę się zatem na łóżku, nogi w górze, zwalniam uścisk penisa, a Nexus ciągle wierci się w mojej dziurze na 5. biegu. Na razie nie zamierzam zwalniać. Ciekawi mnie, co będzie dalej, jeśli przestanę stymulować członka dłonią. Ku mojemu zdziwieniu, przez długi czas trzyma się sztywno, w pełnej gotowości, a na jego czubku pojawia się przezroczysta kropelka ejakulatu, co świadczy o megapodnieceniu. Oczywiście pośpiesznie biorę ją na opuszek palca i zlizuję :)
G-Rider - moja zabawa trwa już ponad pół godziny. Mógłbym jeszcze dłużej, lecz ciekaw jestem, ile prawdy jest w tych wszystkich opiniach na temat zajebistego orgazmu i wytrysku po zabawie z masażerem prostaty. Pozostaję w pozycji leżącej, na plecach. Kutas jest maksymalnie twardy, jaja nabrzmiałe. Po kilku ruchach ręką spuszczam się, a właściwie zlewam się (!), na klatę, a moc wytrysku sprawia, że spora część oblewa też twarz i trafia do ust. Uwielbiam tak! Taki wytrysk nie zdarza się często, dlatego zlizuję każdą kroplę spermy, której dookoła mnie jest naprawdę dużo! A w dupie wciąż pracuje na piątym biegu Nexus... Wyjmuję go wreszcie, ale w środku jeszcze odczuwam pulsowanie. To zapewne punkt G jest wciąż pobudzony. Doznanie niesamowite, przynoszące ogromną przyjemność także we wnętrzu. I to bez użycia jakichś dużych zabawek czy ręki! A więc te wszystkie opinie nie były przesadzone. Nexus naprawdę działa cuda.
Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, postanowiłem sprawdzić, jak Nexus sprawuje się na spacerze. Od poprzedniej akcji minęło już klika godzin, tak więc dupa była gotowa na ponowne przyjęcie miłego gościa. Z obawy, czy Nexus nie wysunie się podczas chodzenia, założyłem dobrze przylegające stringi. Włączyłem trójeczkę, i wyszedłem. Schodzenie po schodach - bardzo przyjemne, spacer wolnym krokiem także daje super odczucia, ale przy szybszym kroku odczuwalność wibracji maleje (także na 5. biegu, co sprawdziłem następnym razem). Generalnie jednak, wrażenia ze spaceru z Nexusem bardzo pozytywne, szczególnie wchodzenie po schodach, czy pochylanie się (na przykład w celu zasznurowania buta).
Jako że Nexus świetnie się spisał poza domem, chciałem sprawdzić go jeszcze w innych warunkach: podczas jazdy samochodem. Wibracje ustawiłem na poziom 5, usiadłem wygodnie w fotelu i ruszyłem. Mocne uczucie wiercenia w dupsku trochę rozprasza, a jazda po wybojach sprawia, że naprężony kutas mało nie wyskoczy ze spodni. Oczywiście finał był taki, że musiałem się zatrzymać w ustronnym miejscu, żeby zwalić. Taka moja uwaga dla jeżdżących komunikacją miejską: jeśli zamierzacie zabrać na przejażdżkę Nexusa, wyłączcie wibracje :)
Wczoraj natomiast, mój nowy przyjaciel towarzyszył mi po raz pierwszy w pracy. Oczywiście bez wibracji, żeby nie zwracać uwagi innych pracowników. Muszę przyznać, że i na tym polu dał radę. Podczas pracy przy komputerze dyskretnie siedzi "na swoim miejscu", podczas chodzenia delikatnie stymuluje prostatę i zwieracz. Jednym słowem świetnie spełnia rolę korka analnego (butt pluga).
Dla mnie osobiście, duże znaczenie ma to, że Nexusa mogę wykorzystywać do ćwiczenia zwieracza. Doskonale wiemy, jak ważną jest on częścią ciała. Dlatego, kiedy mam w sobie Nexusa, zaciskam na nim zwieracz - połączenie przyjemnego z pożytecznym. Mam tę zabawkę od kilku dni i już jestem od niej uzależniony. Nie wyobrażam sobie dnia, żeby choć na kilkanaście minut nie włożyć go do środka, nie poczuć przyjemnych wibracji. Może to spowodowało, że już po trzech dniach musiałem wymienić baterię :).
Przyznam też, że Nexus rozleniwił mnie trochę. Wcześniej, żeby dopieścić swoją dupę, musiałem się nagimnastykować z różnymi zabawkami. Nexus "odwala" za mnie większą część roboty. Super sprawa! Podsumowując: Nexus G-Rider to świetny wynalazek, na miarę XXI wieku. Wykonany z dobrej jakości materiałów, niezwykle estetyczny, łatwy w obsłudze i do utrzymania w czystości. Przynosi niespotykane dotąd doznania masując prostatę, co korzystnie wpływa na zdrowie i daje mnóstwo przyjemności. Eleganckie opakowanie sprawia, że doskonale nadaje się na prezent. Nie tylko dla pasywnego geja, myślę że niejeden aktyw też doceni zalety Nexusa G-Rider'a. Szczerze polecam!
PLUSY
- dobrej jakości materiałów
- doskonały do ćwiczenia zwieracza
- moc wytrysku
- niezwykle estetyczny
- łatwy w obsłudze
- łatwy utrzymania w czystości
- nie tylko dla pasywnego geja
MINUSY
- silnie uzależnia
Ogólna ocena: 10/10
Testował Tomasz