Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
[Robert Strzelecki] - Pawle, od czasu do czasu w różnych mediach i sytuacjach mamy możliwość oglądania Twoich prac. Powiedz, gdzie ostatnio opublikowano Twoje prace i jak to się stało?
[Paweł Spychalski] - Hmmm, w ubiegły weekend, tj.15.09 na łamach znanego magazynu GLBT OUT – to jest moja najnowsza publikacja. Ostatnio mam płodny w publikacje okres. The Advocate, kolejny znany chyba wszystkim gejom magazyn zamieścił wywiad ze mną wraz z obszerną galerią zdjęć. We wrześniu także główny portal włoski poprosił o wywiad i dostęp do moich zdjęć. Jak to się stało? Sami napisali, pewnie trafiając przez media społecznościowe – głównie Instagram. Może też metodą M2M?, nie wypytywałem. Fakt jest taki, że nie zabiegałem i nie zabiegam o publikację choć może powinienem … [RS] – Czyli rzecz ujmując wprost jesteś artystą-fotografikiem. To Twój wyuczony zawód? Kiedy się zająłeś fotografowaniem?
[PS] –Tak chyba mogę się określać, bo zawodem na pewno fotografia nie jest. To moja pasja. Moim wyuczonym zawodem jest PR – nadal pracuje w korpo. Fotografia wciągnęła mnie 8 lat temu (gees, jak ten czas leci!) dzięki mojej młodszej siostrze – ona jest ta techniczna i się interesowała fotografią a mnie sprzęt przerażał i nadal to robi.
[RS] – Patrząc na Twoje prace trudno nie zauważyć fetyszowego charakteru. Skąd taki wybór?
[PS] – Sam jestem fetyszowego serca. Co prawda skóry mnie pociągają najbardziej a na latex niestety mam alergię ale rozumiem fetysz i z czasem zacząłem wyrabiać sobie swoje spojrzenie na fetysz w naszym środowisku. Gdyby jednak nie wspierający mnie i popychający wręcz aby realizować swoje wizje przyjaciele fetyszowcy, chyba bym się tym nie zainteresował w fotografii.
[RS] – Czyli fetysz odgrywa w Twoim życiu ważną rolę, pytanie jak ważną oraz jak definiujesz fetysz?
[PS] – Owszem odgrywa. Dorastałem w erze przemycanych ilustracji Tom of Finland i te utrwaliły we mnie wzorzec męskiego fetyszu. Potem nadeszła era kaset VHS i dostępnego w sieci natłoku porno aktorów, na których wzoruje się moim zdaniem dzisiejsze pokolenie gejów…Niestety fetysz z różnych przyczyn powoli moim zdaniem zanika.
[RS] – Jesteś często zapraszany do udziału w różnych przedsięwzięciach fetyszowych (imprezy integracyjne, wybory misteriów, in.) par excellence nadworny fotograf fetyszowy. Masz więc okazję obserwować scenę fetyszową od wewnątrz. Jaka ona jest? Co się dzieje?
[PS] – Polska cena jest szczątkowa w mojej opinii. Zanik w środowisku skórzanym a raczkowanie środowiska rubberowego. Wszystko opiera się na ludziach. Jedni potrafią skutecznie niszczyć, inni budować scenę fetyszową. Mam szczęście posiadania – chyba mogę użyć tego wyrażenia – przyjaciół, którzy na rzęsach stają, aby coś w ogóle się działo. Polska dzięki ich działaniom zaczyna być na forum międzynarodowym widzialną a za oczami idzie i zainteresowanie. Pamiętać jednak należy o tym, że nawet najlepsze idee bez wsparcia i rozwijania grupy inicjatywnej prędzej czy później padną. Żaden z tych ludzi na organizacji życia środowiska nie zarabia. Wielu dokłada a na pewno poświęca swój wolny czas. Mało jest to jednak doceniane przez środowisko. Z przykrością czytam w mediach społecznościowych hejty, marudzenie publikowane przez tych, co tylko siedzą na dupach.
[RS] – Powróćmy do fotografii, praca z modelami zapewne nie jest łatwa a czy masz jakiś konkretny tym modela, z którym lubisz pracować? Jakim musi być taki idealny model?
[PS] – Pracuję głównie z amatorami. Nie lubię gwiazd. Lubię ludzi, którzy są otwarci i chętnie współpracują. Nie lubię pozerów, sztuczności i przekonania o własnej wielkości. Typ modela? Ktoś pasujący do opisu wyżej.
[RS] – Do publikacji na naszym blogu przekazałeś kilka Twoich prac. Powiedz nam coś więcej o tym, kto jest na zdjęciach i jak one powstawały.
[PS] – Na zdjęciach są prawdziwi ludzie, nie modele. To prawdziwi fetyszyści. W Schwule Museum w Berlinie wisi moja konkursowa praca, na której uwieczniłem obecnego MiR21 i Maćka Chojnackiego, znanego aktywistę. Coś o zdjęciach … zarzucane mi jest często eksponowanie męskiego ciała. Ale to one jest credo – ubierając je w fetysz zaczyna na nas działać. W tym roku przygotowując zdjęcia do kalandarza Fundacji REFFORM postanowiłem zaskoczyć. Sami zobaczycie
[RS] – Bije z tych zdjęć i artyzm, i fetysz, no i nie oszukujmy się odrobina seksualności … Czy to Ci nie przeszkadza w pracy, że przychodzą do Ciebie wspaniale zbudowani mężczyźni?
[PS] – Uwierz mi, kiedy biorę do ręki aparat zamieniam się w statyw. Widzę kształty, kompozycje i zupełnie zapominam, że powinno mnie to kręcić. Stałem się chyba trochę jak proktolog gej.
[RS] – Profesjonalizm przede wszystkim, to zrozumiałe ale masz też swoje życie i dlatego zapytam Cię o Twój fetysz. Jaki jest? Jak go odnalazłeś i jak pielęgnujesz go w sobie?
[PS] – Moim fetyszem jest skóra od kiedy zabrałem się za siebie i sport. Skóra długo była we mnie wygaszona przez przykry indydent z fetyszysta w przeszłości. Takie wydarzenie, sposób inicjacji może fetysz rozbudzić ale i zabić w początkujących. Dlatego wprowadzając kogoś, a co roku to robię staram się skupić na tym, co w fetyszu piękne i pozytywne. W ten sposób pielęgnuję go i w sobie.[RS] – Polacy kochają wyjeżdżać za granicę jeśli chcą się zrealizować fetyszowo. Dlaczego tak jest?
[PS] – Polska scena prawie nie istnieje. To raz. Dwa, łatwiej się wyluzować w środowisku, które nas nie zna. W krajach, gdzie tolerancja jest czymś normalnym. Gdzie ludzie nie boją się iść po ulicy za rękę a ubrani w skóry ludzie nie są wyzywani od chorych zboczeńców (a tak, w Polsce to usłyszałem idąc w chapsach z jeansami pod spodem).
[RS] – A Ty jesteś party animal czy raczej jesteś typem domatora?
[PS] – Jestem obserwatorem. Zawsze z boku, zawsze uważny. Uwielbiam jednak ludzi, a kiedy zaufam czas spędzony z przyjaciółmi – czy to w domu czy na imprezie – jest dla mnie bezcenny. Niestety nadal singiel więc przyjaciele są dla mnie spełnieniem emocjonalnym.
[RS] – Plany na przyszłość?
[PS] – Muszę się zastanowić nad tym. Przyszedł chyba moment, gdy ciepły smrodek korpo i pensja regularna stoi na jednej szali a realizacja artystyczna, rozwój stoi na drugiej. Moi pracodawcy zauważyli moją działalność i jak to w naszym kraju bywa zaczęła im przeszkadzać moja aktywność w czasie wolnym. Przestałem używać już swojego nazwiska firmując swoje prace. Musiałem zrezygnować z otwartości, z którą do kraju po ładnych kilku latach emigracji przywiozłem. Muszę przemyśleć czego w życiu chcę, bo czas leci a młodszy się nie robię.
[RS] – Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.
Rozmawiał: Robert Strzelecki W materiale wykorzystano prace Pawła Spychalskiego za jego zgodą. Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora jest zabronione.