Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
jeśli nie, to niniejszy tekst jest dla ciebie. - To było latem 2013 roku – zaczyna opowieść autor Michał z serwisu manboynews.blogspot.com.
- Plaża, zachodzące słońce, ciepły powiew wiatru, a w ręku butelka pepsi. Karol myśląc, że jest sam z Łukaszem postanowił nie kryć się ze swoją orientacją i szczęściem, tylko oddawał się namiętnym pocałunkom w miejscu publicznym. W pewnym momencie panowie byli już na tyle podnieceni, że postanowili na łonie natury uprawiać seks. Było ostro, a głosy rozkoszy niczym morska fala słychać było w odległości kilkunastu metrów. Nie przejmowali się tym, aż do momentu, kiedy przyłapali ich nastolatkowie. Jeden z nich wyjął telefon i zaczął kręcić. Padły słowa pogardy, obrzydzenia i wyzwiska. Młodzi nietolerancyjni ludzie podeszli do nich i zaczęli ich bić. Dostali kilka razy po twarzy, parę kopniaków. Czego najbardziej żałują? Braku orgazmu, który był tak blisko".
Kiedyś, kiedy internet nie był w tak powszechnym użyciu, pikiety cieszyły się powszechnym zainteresowaniem środowiska. Były to miejsca, w których można było „wyhaczyć” kogoś na jedną noc, a jeśli ktoś nie dysponował lokum, wchodził w krzaki i wystawiał chuja do obciągu. Takich miejsc w Polsce było sporo i w zasadzie każde większe miasto posiadało swoje miejsce spotkań na łonie natury. Takim punktem spotkań we Wrocławiu były okolice Panoramy Racławickiej, w Katowicach - wejście dworcowe przy ul. 3 maja, w Gdańsku - Żak, w Toruniu – miejski park, w Poznaniu – okolice Mostu Hetmańskiego oraz Cytadela, a w Warszawie m.in. w Park Skaryszewski. Nie można również zapomnieć o krakowskich Plantach, czy gdyńskich Kolibkach.
Ciekawe, że mimo istnienia lepszych sposobów na poznanie kolesia do ruchania, wiele pikiet istnieje nadal. Postanowiłem sprawdzić, jak wygląda sytuacja „od środka” i z przewodnikiem – Markiem (l. 44, umięśnionym, przystojnym budowlańcem) wybrałem się do gdyńskiej dzielnicy Kolibki, w której znajduje się całkiem okazała pikieta. Miejsce jest w zasadzie niewidoczne. Z ulicy widać ogromną polanę z umieszczonym na niej pomnikiem. Postronny obserwator zastanawiałby się jedynie, dlaczego przed polaną zaparkowanych jest tak wiele aut.
Z Markiem schodzimy z polany i kierujemy się na jej koniec, gdzie znajduje się stromy uskok w dół, w zarośla.
- Teraz uważaj... – mówi Marek.
Patrzę pytająco, ale po chwili widzę, co mój przewodnik miał na myśli. Tuż obok, w zaroślach dwóch osobników: młodszy obciągał pałę starszemu nie przejmując się kompletnie innymi ludźmi.
- To normalne, oni są napaleni.
Idziemy dalej. Marek prowadzi mnie przez zasieki, mam wrażenie, że poruszam się po labiryncie. W promieniu kilkuset metrów widać pary i grupki buszujące w zaroślach. Od czasu do czasu widać jakąś zagubioną gołą dupę. W międzyczasie mijamy kilka wnęk – jakby chatek wydrążonych w gęstych zaroślach.
- Tutaj się ruchają jak w kabinach w darkroomie. - śmieje się mój przewodnik. - Komary i kleszcze w dupę gryzą, ale to tylko dodatkowo podkręca atmosferę.
- A ty się tutaj ruchałeś? - pytam.
- W „bunkrach” nie, ale są inne miejsca. Chodź, pokażę ci.
Docieramy na lekkie wzniesienie z mikroskopijną polaną. Wokół leży wiele śmieci – podartych gazet, zużytych kondomów, można dostrzec nawet stare gówno, okupowane przez stado much.
- Najlepsze ruchanie jest tutaj! - stwierdza z dumą Marek. - Widać stąd całą okolicę. - Nie boisz się, że się czymś zarazisz?! - Nie, zawsze zakładam gumę i regularnie się badam, więc jestem spokojny.
- A nie wpada tu policja, albo straż miejska? - pytam zdumiony. -
Czasami postraszą, ale przecież to miejsce nie jest na widoku. Czasem jacyś ludzie spacerujący z psami komentują „znowu te pedały”, ale nikt na nich nawet nie zwraca uwagi.
Sytuacje, w których na pikietach dochodzi do napaści i rozbojów zdarzają się, ale nie są obecnie tak częste i makabryczne, jak niegdyś. Blisko trzydzieści lat temu środowiskiem wstrząsała opowieść o mordercy gejów z Łodzi, zwanym „Mordercą z pikiety”. Był to jak dotąd niezidentyfikowany seryjny morderca, który działał na terenie Łodzi. Zamordował 7 mężczyzn. W Łodzi, pikiety znajdowały się na Dworcu Fabrycznym, w parku im. Stanisława Moniuszki, znajdującym się nieopodal dworca oraz na Placu Henryka Dąbrowskiego. To właśnie na pikiecie, głównie tej na dworcu, większość zamordowanych, była widziana żywa po raz ostatni. W ich towarzystwie zawsze pojawiał się mężczyzna, któremu przypisuje się zabójstwa i którego do dzisiaj nie udało się odnaleźć. Śledczy domyślają się, że w międzyczasie zmarł na AIDS.
Pikiety okupowane są często przez osoby, które za pięć dych są w stanie zrobić wiele. Strażnicy miejscy mówią, że łapali już prostytutki na gorącym uczynku.
- Mamy dwie możliwości działania do wyboru - mówi Mariusz Kowalik, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku. - Pierwszą jest mandat za zachowanie nieobyczajne w wysokości od 20 do 500 zł. Nie można tu mówić o nadzwyczajnym potraktowaniu sprawy, więc kwota 20 zł nie wchodzi w grę. Zazwyczaj jest to powyżej 200 zł. Drugą możliwością jet przekazanie takich osób policji. Robimy tak, kiedy zachodzi podejrzenie o popełnieniu przestępstwa. Są to jednak półśrodki. My możemy ich jedynie zniechęcać, odstraszać, poprzez częste patrole. Jak bowiem udowodnić komuś, że przyszedł tu w wiadomym celu, a nie na przykład pospacerować sobie?
W dobie wszechobecnych centrów i galerii handlowych okazuje się, że stały się one po trosze zastępnikami tradycyjnych pikiet. W zasadzie każda kabina w publicznej toalecie może być potencjalnym miejscem uciech, zwłaszcza, że wciąż nie istnieje przepis prawny, który regulowałby kwestie monitoringu w publicznych kiblach.
„Ciekawie może być w toalecie w kinie Krewetce w Gdańsku Głównym” - pisze na forum „Gay.pl” użytkownik XXX. „W drugiej, 3 i 4 kabinie są nawet otwory, przez które można podglądać sąsiadów, nie wiem jak dalej, bo nie zaglądałem do wszystkich. Dzisiaj po południu jakaś akcja była, gość jakiegoś pornosa oglądał i trzepał, na głos miał puszczone, ale niestety chyba heteryk, bo jakaś laska orgazmów dostawała. Z kolei wyszło stereo, bo słychać było jak w innej kabinie też ktoś trzepie. Jeśli jesteście zainteresowani jakąś akcją to dawajcie znać – np. przez bluetooth w telefonie, np. "&1" gdzie 1 to nr kabiny w której jesteście”.
Wspólną cechą kibli i pikiet na świeżym powietrzu jest niewątpliwie fakt, że w zasadzie są nieprzydatne fetyszystom. W krzakach, dworcach, dworcowych kiblach dilda, korki, uprzęże smycze i cała reszta akcesoriów zdaje się być mało przydatna. W takich okolicznościach łatwo wyobrazić sobie rozdarcie lateksowego kombinezonu, czy pobrudzenie skórzanego uniformu. Nie dziwi więc fakt, że pikiety uważane są za miejsca wyłącznie do „szybkiego opróżniania jaj”, a nie wyrafinowanych zbliżeń seksualnych. Fetyszystom z pomocą przychodzi internet – cała gama branżowych komunikatorów i portali. Istnieją choćby znakomity Bluff (dla wielbicieli uniformów skórzanych), fetyszowy Recon i ogólno-gejowski Planet Romeo. W kategorii komunikatorów znaleźć można ogólno-gejowski Grindr, a miśki i misioluby komunikują się przez Growlr. Większe portale fetyszowe, jak Recon i Bluff również posiadają własne komunikatory, dzięki którym znalezienie „fuck buddy” (kumpel do rżnięcia) będzie wyjątkowo proste.
„Ruchałem się wielu miejscach - m.in. las, zboże, park, molo nad stawem, scena, wc w pizzerii, w samochodzie, rowie koło głównej drogi, piwnicy sąsiada, na łące, w jacuzzi, na plaży nad morzem” - wylicza HardJock69 - „I jeszcze w wc w pociągu jak na gapę jechałem”.
Wydaje się, że dla zaspokojenia żądzy każde miejsce jest dobre. Nie mniej jednak pamiętać trzeba, że każda przyjemność ma swoją cenę – czasem pięć dych za szybki numer, czasem utratę mienia, a czasem połamaną szczękę. Dla zdesperowanych? Dla samotnych, nieśmiałych? Trudno powiedzieć, czy i dla kogo pikiety są właściwym miejscem. To jasne, że ruchanie w miejscach publicznych wiąże się z przyjemnością, ale też i ryzykiem – czasem można dostać mandat, czasem w mordę, a czasem również stracić życie. Co gorsza – zabawy z nieznajomymi, wiążą się z niebezpieczeństwem zarażenia się chorobą weneryczną, albo wciąż nieuleczalnym wirusem HIV. Jeśli korzystasz, bądź czujny.
fot. ManHunt.com, Men.com, Xtube.com