Sex w plenerze

Czy lubicie plener i sex w plenerze? Zastanawiamy się czy plener jest współcześnie wciąż tym, czym był jeszcze 10-15 lat temu? Jak jest okazja, czy korzystacie z wypadu w plener z kolesiem w celu wiadomym? A jakie są najpopularniejsze miejsca na seks w plenerze?

Plener - co to takiego w slangu gejowskim?

Taka oto sytuacja: po spędzeniu kilku godzin na internetowym portalu randkowym, po wysłaniu 100 SMSów i odbyciu (sorki za "odbyt") 276 minut rozmów i negocjacji w końcu udało nam się umówić na seks. Chęć jest i to chęć po obu stronach, ale nie ma miejsca. U niego chata zajęta - współlokator nie wychodzi cały dzień. U nas - mamusia także w domu. Kluby i sauny jeszcze zamknięte. A nam się kurewsko chce. Co robimy? Jedziemy w plener. Ale właściwie gdzie dokładnie? Teraz tylko wybór miejsca, ustalenie czasu i środka transportu. Zatem zaczynamy planowanie logistyczne.

Kiedyś plener rzeczywiście oznaczyło wyjazd poza miasto, najczęściej do lasu lub nad wodę. Zatem był to wyjazd na kilka nawet godzin. Kto by dzisiaj tyle czasu poświęcał, by się dobrze wyruchać? Dzisiejsze znaczenie pleneru jest nieco inne - nawet wjazd windą na ostatnie piętro i wyjście na dach, to plener. Seks w krzaczyskach parkowych tuż za centrum miasta lub szybkie skorzystanie z toalety w centrum handlowym, to już seks w plenerze. Że to niby mniej romantyczne, niż wypad poza miasto z wałówką żarcia z nadzieją, że chociaż damy się poruchać lub dać się wyruchać? Może. Dzisiaj szkoda czasu na dalekie wypady, jak twierdzą niektórzy.

Plener miejski

Najszybciej jest się spotkać w kiblach. Tak, wciąż to miejsce modne i jak ktoś nie wierzy wystarczy wejść do pierwszego z brzegu centrum handlowego, by się o tym przekonać. Toalety mają trochę zalet i niestety wiele minusów. Zalety - dostępność, tajemniczość, szybkość akcji, pod ręką papier i woda. Minusy - może być tłoczno, może być mało intymnie, może być śmierdząco i może być wścibska babcia sprzątająca. Ściany są w toaletach już jakby mniej popisane niż kiedyś. Dzisiaj funkcję ściany (tablicy) odgrywają: FB, Grindr, czy Planetromeo. Włączamy, patrzymy kogo radar namierzy i działamy. Udało nam się kiedyś namierzyć kolesia w 7 minut! O szczegóły proszę nie pytać ...

W parkach

- za dnia trochę z tym gorzej ale ponoć także się da. Oby nie w niedzielę, bo można zaskoczyć zakochaną heterycką parę na spacerze, gdy wejdzie właśnie wprost na taką oto akcję: my ze spodniami na kostkach i kutasem w czyichś ustach. Będzie zgorszenie. Bywają jednak parki, gdzie w godzinach pracy lub pod wieczór nie ma ani żywej duszy. Za to są żywe dupy. Krzaki są już dość gęste, by schować się przed światem. Plus - świeże powietrze, minus - brak papieru do wytarcia.

W sklepowych przymierzalniach

- oj, dzieją się scenki niesamowite. Koleś że to niby spodenki przymierza, i że z kolegą bo mu doradzi a ten napalony od wejścia rucha na maksa aż zasłona opada, jak kurtyna w teatrze ukazując najprawdziwszą prawdę. Ruchańsko na całego. Plus - selfie w lustrze, minus - ciasnota.

W samochodzie

- podjechać gdzieś nieco na ubocze, może być nawet środek ulicy byle było ok 500 m z jednej i drugiej strony wolny teren, dogodny do obserwacji. Koleś odsuwa się nieco do tyłu a drugi do roboty. pierwszy obserwuje przedpole i albo przydusza ręką głowę ssacza do krocza na znak nie ruszaj się albo po prostu sam podnosi dupę do góry by strzelić kolesiowi finał w ustach. Uwaga - w chłodne dni należy koniecznie uchylić szyby, by nie zaparowały od wydechów oraz tak ustawić lusterko wsteczne, by dobrze tył obserwować. W ferworze akcji można przeoczyć nadjeżdżającego z tyłu cichaczem rowerzystę. No, chyba że się zatrzyma i pokibicuje. Plus - muza w radiu, minus - zaspermione fotele.

Środki lokomocji także lubimy. Mniej może sam tramwaj czy autobus (chyba, że ten dalekobieżny) ale pociągi to kochamy bardzo. Ileż fajnych akcji już odbyło się z naszym i bez naszego udziału własnie w pociągu. I te w przedziałach i te w toaletach. W ICE, i w TLK oraz w IR. Ileż tego było! Te w przedziałach mają w sobie super ładunek emocji wyzwalającej adrenalinę. Zaczyna się jakby od niechcenia, ten się maca, tamten niby śpi ... potem nagle okazuje się, że białe soksy robią swoje. W każdym razie chuje stoją i działamy! Okna zaciągnięte zasłonami. Nasłuchiwanie kroczącego konduktora - elementem obowiązkowym, sprzyjającym rozwojowi akcji i przyśpieszającym bicie serca. Jak ktoś to przeżył, to wiadomo o czym mowa. Plus - aspekt krajoznawczy, minus - zapłata za bilet.

Parkingi

- już nie są tak popularne, jak baseny miejskiesale kinowe nie tak fajne, jak sauny. Jest więc gdzie plener uprawiać.

Teraz pytanie - to gdzie konkretnie można umówić się w plener? Jakie znacie? Jakie są plusy i minusy miejsc, które znacie.