Tricgay

Branżowe rozmowy z Tricgay – Adrian, Mat, Piotrek


Przede wszystkim witam i dziękuję, że wyraziliście zgodę na rozmowę o Was. Może na wstępie powiedzcie kim jesteście?

A: Cześć, my również dziękujemy za zaproszenie do rozmowy. Jesteśmy Tricgay – Tri, bo jest nasz trzech i jesteśmy z Trójmiasta, a druga część jest raczej oczywista. Jesteśmy chłopakami w związku poliamorycznym. W polskim języku ciężko znaleźć na to dobre określenie. Angielskie throuple (three in a couple) brzmi lepiej niż trójkąt, bo to od razu narzuca myślenie w kwestii seksualnej. Czasami używa się też słów triada lub trio.

M: Ale przede wszystkim jesteśmy trójką chłopaków, którzy zaryzykowali wyjście poza schemat i zdecydowali się na wspólne życie. Póki co udaje się nam całkiem dobrze.

O, czyli nietradycyjnie. Możecie zdradzić wasz staż w związku?

A: We dwójkę jesteśmy od 2015 roku, czyli za moment będzie już 9 wspólnych lat. Z kolei we trójkę jesteśmy od grudnia 2020, więc niedługo stuknie nam trzecia rocznica.

Wspaniale, gratulacje dla Was. Jak się zaczęło? Kto kogo poznał najpierw?

M: Z Adrianem poznaliśmy się przez naszą wspólną przyjaciółkę. Kilka spotkań, trochę rozmów, decyzji i postanowiliśmy zacząć budować związek. Na początku imprezowo, hucznie, na pełnych obrotach. Imprezy, spotkania, znajomi. Próbowaliśmy wyjazdu za granicę, to jednak upewniło nas, że wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma. Wróciliśmy więc do Polski, do Trójmiasta. Zaczęliśmy się osiedlać, ustateczniać i spowalniać swoje sielskie życie.

A: W między czasie zaczęliśmy eksperymentować z otwieraniem naszej relacji. Internetowe znajomości często przechodziły na poziom realny z lepszym lub gorszym finałem, ale kontynuowaliśmy eksplorację siebie i swoich potrzeb. Niestety, znajomości przychodziły i odchodziły, zwykle bez echa, często już nawet po pierwszym spotkaniu. Jednego wieczoru, Instagram podrzucił mi konto, które od razu wpadło mi w oko. Pokazałem konto Matowi. Zagadałem, bo to ja jestem od social mediów. I tak poznaliśmy Piotrka. Przyjechał z butelką winą, a na jednej lampce wina się nie skończyło. Były rozmowy, śmiechy, dobra energia. Okazało się, że mimo dużych różnic w zainteresowaniach możemy się wzajemnie zainteresować sobą. Kilka dni później był spacer w oliwskim parku, potem wyjście do kina, kontr wizyta u Piotrka i nagle przyszły Walentynki.

P: Od tego czasu już ciężko stwierdzić, bo mimo że wynajmowaliśmy osobne mieszkania, większość czasu mieszkałem już z chłopakami. Gdy wspólnie stwierdziliśmy, że to bez sensu dość szybko i sprawnie zdecydowaliśmy się przejść na swoje, wspólne. I tak to się kręci do dzisiaj.

No a kiedy zapadła decyzja o byciu razem w związku poliamorycznym?

A: O samym pomyśle rozmawialiśmy kiedyś, jeszcze za czasów bycia w parze. Nie że z konkretnym planem czy wizją, bardziej wspominaliśmy o tym, że to ciekawa perspektywa, jednak byliśmy zgodni w tym, że ciężko byłoby znaleźć osobę, która się z nami dopasuje.

M: Po pojawieniu się Piotra nie przypominam sobie twardej deklaracji “od dzisiaj jesteśmy wszyscy razem”. Oczywiście były wątpliwości, zdarzały się opory pewnie w każdym z nas, ale głównym elementem pieczętującym była decyzja o wspólnym zamieszkaniu.

P: Bardzo szybko zaczęliśmy intuicyjnie odczuwać, że jesteśmy razem. Ale najdłużej nam zajęło ułożenie sobie w głowie, nazwanie na głos “jesteśmy razem w trzy osoby, żyjemy razem jako związek poli”.

Jakimi zasadami kierujecie się w związku?

A: Rozmowa, szczerość, kompromisy. Wiemy, że z tymi kompromisami jest ciężko, szczególnie kiedy każdy z nas ma dość mocny charakter i na swój sposób jest uparty, ale dajemy radę i zawsze kończymy ze wspólną wizją. Czy to w kwestii wakacji, wystroju mieszkania, czy decyzji odnośnie do przyszłości. 

M: Dla mnie ważne jest zrozumienie potrzeb drugiej osoby i szacunek do tego, że te potrzeby mogą się różnić. Chłopaki są bardziej towarzyscy, ja wolę ciszę i spokój no i potrafimy wzajemnie uszanować te dwa różne podejścia.

P: Ja z kolei porównam poli do dobrego drinka. Są połączenia, które jak byśmy nie zmieniali proporcji nie są w stanie do siebie pasować, oraz połączenia pasujące do siebie jak perfekcyjnie skomponowany drink. Dlatego moim zdaniem osiągnęliśmy wspaniały balans w dzieleniu się miłością w trzy osoby. Jest to wymagające i wydaje mi się, że nie każdy jest do tego zdolny – a nam przychodzi to bez chwili zastanowienia.

Poliamoria – niesłusznie – kojarzy się wielu osobom z seksualnym rozpasaniem, skakaniem z kwiatka na kwiatek, z wolnością …. Jak to jest?

M: Warto rozgraniczyć kwestię związku poliamorycznego, a rozwiązłości seksualnej. W najprostszym rozumieniu poliamoria to przeciwieństwo monogamii, czyli związku wyłącznie dwóch osób. Poliamoria, z greckiego wielomiłość, to po prostu związek więcej niż dwóch osób, zwykle zamknięty na osoby z zewnątrz. Dokładne definicje mogą się różnić, ale każda z nich będzie mówiła o miłości, zaufaniu i trosce. Czyli dokładnie tych trzech elementach, których nie znajdziesz w seksualnej wolności.

A: Samo rozpasanie wśród ludzi? Super, każdemu to, co lubi. Tak długo jak jest to za zgodą każdej strony, bezpiecznie i bez krzywdzenia kogokolwiek. W poliamorii chodzi o uczucia i relacyjność partnerską. Wiele osób, w tym nasi obserwujący na Instagramie, kiedy poznają nasz styl życia, pytają: „Jak to jest, że nie jesteście o siebie zazdrośni?” W naszym przypadku pojawia się zjawisko kompersji, czyli odwrotności zazdrości, które daje poczucie zadowolenia i spokoju, gdy widzisz, że Twoja osoba partnerska jest szczęśliwa i obdarzona opieką przez drugą osobę, którą dążysz tym samym głębokim uczuciem. Takie relację niekoniecznie są otwarte i nie muszą być rozwiązłe, to kwestia wyboru i zaufania.

Co porabiacie na co dzień? Co Was łączy oprócz wspólnego życia?

A: Raczej jesteśmy z tych, na których nie zwróciłbyś większej uwagi na ulicy. Pracujemy w korpo, w różnych firmach i dziedzinach więc popołudnia i weekendy mamy wolne. Wtedy mamy czas na rodzinę, przyjaciół albo chwile dla siebie. Mamy różne zainteresowania, wiedzę z różnych tematów i różne charaktery. Dlatego też jesteśmy idealną ekipą do pub quizów albo partii gier planszowych.

M: Adrian mówi o tym, jakby nic nas nie łączyło. Prowadzimy wspólny dom, w którym poza nami mieszkają także dwa koty. Uwielbiamy wspólne wyjazdy i weekendowe odkrywanie Trójmiasta. Ale racją jest, że z racji różnych zainteresowań – potrafimy odrywać przed sobą nawzajem kolejne, nowe światy. Ja lubię zabierać chłopaków do galerii sztuki – i obserwować ich reakcje na nowoczesne malarstwo. Z kolei Adrian uczy mnie mądrego patrzenia na jedzenie, a Piotrek – innego spojrzenia na świat roślin. Mamy ich w domu z kilkadziesiąt, choć ja sam nie utrzymałbym przy zdrowiu nawet kaktusa. A od roku mamy też działkę ...

P: No właśnie, mamy działkę, to nasze kolejne wspólne zainteresowanie, a przede wszystkim wspólna przestrzeń do spędzania czasu. Ja majsterkuję, Adrian z moją pomocą zajmuje się ogrodem, a Mat – podjada plony. Oczywiście nie wszystko robimy razem – dzięki temu mamy wieczorami mnóstwo tematów do obgadania i to nas łączy najbardziej.

Ale wakacje razem? Czy to jest dobry przepis na życie? Czy spędzacie je osobno?

A: Od początku naszego wspólnego związku „długie” wakacje spędzamy z przyjaciółmi – sami je organizujemy, mamy fajną, zgraną ekipę, z którą żadne przygody nam nie straszne. Z kolei na krótkie wyjazdy weekendowe w ciągu roku jeździmy sami w trójkę – to zazwyczaj małe city breaki w Polsce lub za granicą. Wszystko jest zależne od sytuacji i nastroju. Jeśli czujemy, że potrzebujemy pobyć sami to tak robimy, jak potrzebujemy naładować baterie socjalne dzwonimy po ludzi i spontanicznie wypadamy za miasto. Słuchanie swoich potrzeb, to chyba ogólny dobry przepis na życie.

M: Sporo podróżujemy, to prawda, ale ja najbardziej doceniam nasze wyjazdy na wieś lub do lasu, do małego domku bez Internetu, żeby chwilę odpocząć od zgiełku i powiadomień.

P: Nie ma co ukrywać, że w naszej sytuacji musimy być elastyczni. Mnóstwo kompromisów, które przynoszą czasami pozytywnie nieoczekiwane rezultaty. Przekonać jedną osobę do swojej racji jest czasem ciężko a wyobraź sobie jak czasami wyglądają nasze dyskusje we trójkę. Ale dzięki temu jesteśmy w stanie pójść dalej i zobaczyć więcej.

Znacie podobne związki? Spotykacie się?

A: Dzięki Instagramowi wiemy o kilku, może czterech, takich relacjach w Polsce. Za granicą to trochę częściej spotykane, ale wciąż poza głównym nurtem relacji.

M: Dużo więcej jest związków heteroseksualnych, to nie jest nasz gejowski wymysł, by żyć w 3 lub więcej osób. Ale spodziewam się, że większość związków poli po prostu nie ma Instagramów i spokojnie żyje w swoich mniejszych czy większych polikułach.

A co na Wasz związek mówią znajomi i rodzina?

A: Cóż, pięknie byłoby napisać, że wszystko jest idealnie i każdy to zaakceptował z miejsca, ale wiesz, sam fakt bycia gejem w Polsce i totalna akceptacja tego faktu w naszych rodzinach to i tak jest dużo. Tak naprawdę i naszą rodzinę, i przyjaciół wzięliśmy na „fakt dokonany” zachowywaliśmy się i opowiadaliśmy o nas jakby to było oczywiste. Nasi przyjaciele spisali się na medal – za co im serdecznie dziękujemy. Może początkowo było trochę konsternacji, ale zaraz po wyjaśnieniach pojawiły się uśmiechy i wsparcie, a Piotrek został przyjęty do grupy przyjaciół, jakby był z nami od zawsze.

M: Druga strona przyjaciół też nas polubiła i cały czas chętnie spędzamy czas i odwiedzamy się wzajemnie, czy właśnie jeździmy na wakacje.

P: Z rodzinami było różnie, tu wymagane były rozmowy i trochę edukacji. Teraz jest ok, niektórzy członkowie rodziny weszli w to bez zająknięcia inni musieli to przemyśleć. Teraz wszyscy widzą, że tworzymy razem rodzinę, jesteśmy zdrowi, szczęśliwi i dbamy o siebie wzajemnie, a to chyba dla każdego członka rodziny jest najważniejsze.

O czym marzycie?

A: O spokojnym życiu, wolności w naszym kraju, bezpieczeństwie i o tym, aby było nam dalej tak dobrze jak jest. W kwestiach przyszłości jeszcze nie możemy się zdecydować czy farma z agroturystyką czy mieszkanie na szczycie wieżowca. Grunt, to żeby marzyć i mieć cel.

Czy bywacie w klubach, gdzie się bawicie?

A: W Trójmieście, z nieznanych przyczyn, poza jedną sieciówką, mamy bardzo ubogą ofertę klubów typowo LGBTQiA+ czy samych friendly. Więc za dużego wyboru nie mamy, lecz nie narzekamy też na to, bo jednak od klubów wolimy domówki czy posiadówki przy planszówkach albo kolacji i rozmowach. Teraz spędziliśmy kilka dni w Warszawie, byliśmy w kilku klubach, na Drag Show i wygrzać się w saunie. Czasem wolimy wziąć życie we własne ręce, niż tylko narzekać na to, że w naszej okolicy czegoś brakuje.

Pochwalcie się kontem na IG

Zapraszamy serdecznie na nasze konto na Instagramie @tricgay. Staramy się tam pokazać część naszego życia, budować społeczność i trochę wytłumaczyć ludziom, że związek poli to nie tylko seks. Ale że seks również jest ważny, to na Instagrama wrzucamy też czasem pikantniejsze kadry. Więc zapraszamy do obserwowania profilu i dzielenia się własnymi historiami w DM.

Dziękuję za rozmowę i życzę Wam razem i każdemu z osobna samej satysfakcji z poliamorii. Dużo miłości i radości!

------------------------------------

Rozmawiał: R. Strzelecki
Zdjęcia wykorzystano za zgodą Tricgay