Wzory z Dzikiego Zachodu: chapsy i kowbojki

2017-07-06
Wzory z Dzikiego Zachodu: chapsy i kowbojki

Każdy fetyszysta wie, co to są chapsy. Niewielu jednak wie, że ich historia wcale nie zaczęła się wraz z modą na skórę i motocykle, bo te specyficzne „spodnie” zakładane wówczas na jeansy, nie były niczym zdrożnym i podobnie jak buty – kowbojki – były w powszechnym użyciu. Postanowiliśmy przyjrzeć się tematowi, bo wielbicieli chapsów i butów ze szpicem jest wbrew pozorom wcale niemało.

W skrócie kowboj to amerykański pasterz bydła, zajmujący się m.in. hodowlą koni. Odziany zwykle w jeansy, kraciastą koszulę, w kowbojkach (nawet z ostrogami), z zawiązaną na szyi bandaną i w kapeluszu z szerokim rondem na głowie. Powiemy więcej: kowbojki wciąż cieszą się sporą popularnością. Wielu chłopakom dyga na samą myśl o tych butach z kwadratowym obcasem i ze szpiczastym noskiem. Te buty często są dość bogato zdobione haftem i obszyciami, potrafią więc kosztować sporo pieniędzy. Kowbojki w kroju przypominają nieco skórzane oficerki – ich wysokość sięga zwykle do połowy łydki, ale w przeciwieństwie do oficerek występujących praktycznie wyłącznie w czarnym i brązowym kolorze, kolorystyka kowbojek jest najróżniejsza. Tak samo – wzorem butów dla skórzaków, kowbojki potrafią mieć sporą długość, sięgać aż po krocze. Wówczas – tak samo jak ich odpowiedniki u skórzaków - mogą być zakładane na jeansy zamiast chapsów.

Buty na wysokim obcasie

- Obok dżinsów, czyli wynalazku pana Leviego Straussa, są częścią spuścizny, jaką zostawili nam kowboje. Z tą różnicą, że o ile dżinsy powstały jako wygodny i trwały strój roboczy, o tyle kowbojki mają szlacheckie pochodzenie. - pisze Robert Ogłodziński w artykule „Faceci na obcasach”. - Legenda długich skórzanych butów z wysokim obcasem i spiczastym czubem jest bowiem dużo starsza niż historia Dzikiego Zachodu. Jeśli zapytać przeciętnego Amerykanina, skąd się wzięły kowbojki, odpowie pewnie, że gdzieś w prehistorycznych czasach (w jego mniemaniu jakieś 200 lat temu) wymyślili je romantyczni jeźdźcy w kapeluszach, pędzący bydło przez równiny Teksasu i Nowego Meksyku. Jest w tym ziarno prawdy, ale kowbojki, jak twierdzą historycy ubioru, istniały na długo przedtem, zanim pojawili się kowboje.

Jedne kowbojki, wiele historii

Najbardziej radykalni badacze pisma pierwsze buty kowbojskie dostrzegają na rycinach ilustrujących dzikie hordy Dżyngis-chana, które w XIII wieku przetaczały się przez nasz kontynent. Mongołowie zwykli bowiem nosić skórzane buty z wysokim czerwonym obcasem. Obcas miał ułatwić utrzymanie się w siodle i manewrowanie koniem. Inna wersja tej historii, nieco bliższa naszym czasom, sugeruje, że do Ameryki, ale Środkowej i Południowej, kowbojki przyjechały gdzieś w XVI wieku razem z hiszpańskimi Konkwistadorami. Najlepiej udokumentowana jest jednak inna wersja legendy o pochodzeniu tych butów. Otóż w 1815 roku niejaki Arthur Wellesley, znany szerzej jako Pierwszy Książę Wellington, w krwawym starciu zwyciężył pewnego niedużego wzrostem, acz wielkiego duchem Francuza.

Ów Francuz nazywał się Napoleon Bonaparte. Spotkali się pod Waterloo. Co to ma wspólnego z kowbojkami? Wellington oraz jego kawalerzyści mieli dość nietypowe jak na jeźdźców tamtych czasów obuwie - buty, owszem, długie, ale jedynie na wysokość łydki (nie zaś za kolano, jak to wtedy się nosiło) i z lekko ściętym obcasem. Po świetnym zwycięstwie pod Waterloo na buty te, zwane wellingtonami, zapanowała prawdziwa moda. Nosili je nie tylko wojskowi, ale i mieszczanie. Wellingtony z wyglądu niewiele się różnią od znanych nam butów kowbojskich. Ale potrzeba było jeszcze jednego krwawego konfliktu, by kowbojki na dobre weszły do kanonu mody i stały się symbolem Dzikiego Zachodu.

Były też Wellingtony

Wellingtony, modne, wygodne i trwałe buty, idealne do konnej jazdy, były niezwykle cenione przez dobrze urodzonych mieszkańców południowych stanów USA, gdzie kultywowano - obok niewolnictwa - szlacheckie obyczaje oraz modę ze Starego Kontynentu. Gdy w 1861 r. wybuchła wojna secesyjna w USA, wellingtony, wraz z wysoko urodzoną kawalerią Południa, pojechały w bój. Południowcy przegrali, ale ich buty podbiły serca żołnierzy obu armii, którzy chętnie je nosili. Po wojnie zaś pojechały z nimi do domów, w różne zakątki Stanów Zjednoczonych, m.in. do krainy miliona możliwości, czyli na Dziki Zachód.

Z tamtych czasów wywodzą się też najstarsze, działające do dziś, firmy szyjące ręcznie kowbojki. Sama branża szewska zresztą długo opierała się industrializacji, gdyż masowa produkcja była zaprzeczeniem solidności i jakości, jakiej oczekiwano od obuwia. Masowo można szyć kapoty, ale buty, które mają służyć przez lata? Wykluczone. Co ciekawe, najlepsi spece od kowbojek potrafili w tamtych czasach, operując ręcznie igłą szewską, przeszyć skórę buta 64 razy na cal. Najlepsze maszyny wyrabiają 30. Szewcy szyjący kowbojki korzystali z igieł tak cienkich, że nawet gdy przebili palec, rana nie krwawiła.

Fetyszowe chapsy były później

Motocyklowa moda i zapożyczenie stylu noszenia skórzanych chapsów na jeansach (zazwyczaj – tak jak u kowbojów – niebieskich 501-kach) pojawiły się długo później. Motocykliści (zwłaszcza Harley’owcy) wzorem swoich „końskich” kolegów uznali, że skóra świetnie chroni nie tylko ciało, bo i odzież pod spodem, zaczęli więc na potęgę nosić „spodnie bez dupy”. Temat z czasem zdołał oczywiście ewoluować, a same chapsy przestały być symbolem wyłącznie motocyklistów. Skórzane, motocyklowe chapsy potrafią – tak jak ich kowbojskie oryginały – potrafią mieć boczne frędzle. Mówi się jednak, że najlepiej wyglądają te proste – wiązane po bokach lub z zamkiem po zewnętrznej stronie nogawki. Dlaczego nie wewnętrznej? Odpowiedź prosta: zamek od wewnętrznej strony ud mógłby porysować lakier motocykla. Fetyszowe chapsy zwykle posiadają zamek położony przeciwnie (w stosunku do chapsów motocyklowych). Prawdopodobnie dlatego, że fetyszowe "spodnie bez dupy" nierzadko posiadają paski po zewnętrznej stronie nogawek.

Nie tylko motocykliści odkryli przydatność chapsów. Fetyszyści zauważyli, że ze względu na brak tyłu i przodu, chapsy znakomicie nadają się do seksualnego zastosowania. Nie dotyczy to oczywiście wyłącznie chłopaków – skórzaków. Wielbiciele gumy mają całe mnóstwo gumowych chapsów do wyboru. A chapsy – tak jak i skórzane rękawiczki u wielbicieli skórzanego fetyszu – po prostu trzeba mieć.

Nie wszystkie chapsy są ok

Pamiętać trzeba, że tak jak nie każda skóra jest porządnie wyprawiona i jest dobra gatunkowo, tak i chapsy potrafią być dość mizerne w wyglądzie. Przede wszystkim nie powinny być zbyć luźne, dupa powinna się w nich prezentować okazale – ładnie się uwypuklać (zwłaszcza jeśli podkreślamy pośladki gumkami od jockstrapów), a nie zwisać nad nogawkami. Nie należy oczywiście kupować chapsów na oko, najlepiej przed zakupem je zmierzyć, albo przynajmniej mieć gwarancję sprzedawcy, że po zakupie przez internet zbyt duży rozmiar wymieni bez problemu na mniejszy.

fot. tumblr.com, men.com

Pokaż więcej wpisów z Lipiec 2017
pixel