Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
[Karol] – Zabawne, że odezwałeś się tego dnia, kiedy mój narzeczony pokazywał mi twoje kolejne zdjęcia z wakacji. Moja działalność w sieci to głównie dwie rzeczy. Pierwsze, to szeroko pojęta branża muzyczna, czyli artyści, płyty, koncerty i festiwale. Od dekady prowadzę własną stronę, rocknkarol.pl w całości poświęconą muzyce i wokół niej też kręcę swoje social media. A druga strona, to moje mówienie o życiu z wirusem HIV w Polsce. 1 grudnia 2015 wykrzyknąłem to całemu światu w sieci i bez krępacji piszę oraz opowiadam z czym to się wiążę. Najwięcej o tym mówię na TikToku, gdzie wokół moich wyznań zebrała się naprawdę dzika ilość ludzi.
[Karol] – Szczerze, to do teraz nie wierzę w tę liczbę i zastanawiam się jak do tego doszło. Może zwyczajnie wystarczyła moja bezkompromisowa szczerość w mówieniu o HIV. Kiedy zacząłem o tym mówić, dostałem wiele komentarzy z cyklu „cieszę się, że wreszcie ktoś to mówi głośno w internecie”. Chyba właśnie tego moi obserwujący szukali. Nie twierdzę, że jestem w tym pierwszy czy jedyny w Polsce, ale zdecydowanie najgłośniejszy w tej chwili.
[Karol] – Zabrzmi to banalnie, ale bez muzyki by mnie tu już nie było. Jako nastolatek cały wolny czas poświęcałem słuchając swoich płyt i pisząc fanblogi o ulubionych gwiazdach. A gdy dostałem diagnozę HIV, to muzyka Queen i świadomość, że Freddie Mercury mając HIV potrafił tworzyć i nagrywać tak wielkie rzeczy jak Innuendo, dała mi siłę by dalej żyć.
[Karol] – Nie wiem, ile dokładnie, bo dawno straciłem rachubę w liczeniu. Strzelam, że jakieś 200, głównie z moimi najbardziej ulubionymi artystami. Na półce Metallica stoi obok Miley Cyrus, Dawid Podsiadło sąsiaduje z Davidem Bowie, obok Eltona Johna mam Ewę Demarczyk… Jak do mnie wpadniesz, to sam zobaczysz ten miszmasz.
[Karol] – A dlaczego nie? A tak serio, to uderzyło mnie, jak wiele osób, którym się na początku przyznałem mówiło mi, bym lepiej nie mówił o tym nikomu, jeśli nie trzeba. Podobne zalecenie dostałem też od doktor, która HIV u mnie diagnozowała. Rozumiem, że za tymi słowami mogła stać troska o moje bezpieczeństwo. ale ja, jako człowiek, który całe życie sprzeciwiał się nakazom i nie rozumiał sformułowania „nie rób tego, bo nie wolno”, przychodziło do głowy od razu: co? Jak to nie można tego mówić? To ja wam pokażę, że można!
Pamiętam też, że w pierwszych miesiącach po diagnozie, kiedy googlowałem cokolwiek o HIV, to nie potrafiłem znaleźć nikogo, kto by głośno i otwarcie o tym mówił w 2015 roku. Jest sporo świadectw ludzi po nowotworach lub przeszczepach, żyjących z cukrzycą czy stwardnieniem rozsianym. ale nie było wtedy nikogo mówiącego o swoim HIVie. Parę miesięcy później mimowolnie postanowiłem, że sam kimś takim zostanę.
[Karol] – Gdybym się czegoś bał w związku z tym, już dawno bym przestał to mówić lub nawet nie zaczął. A życie już wcześniej mnie zahartowało, bo już jako nastolatek musiałem sobie wyrobić zbroję przeciwko prześladowaniom w moją stronę. I to zarówno od anonimów w Internecie, jak i od szkolnych rówieśników za mój wygląd, zachowanie czy gusta. Więc jeśli ktokolwiek próbowałby mnie odtrącać za HIV, to zwyczajnie bym się z kimś takim pożegnał bez żalu. Na szczęście, chyba już wyczerpałem pulę pecha, bo obecnie nic złego mnie w związku z tym nie spotyka. Rzecz jasna, na żywo - bo na TikToku słowa typu „pedał jebany” wciąż ścielą się gęsto. I z takimi też nie mam problemów, bo wystarczy kliknąć „blokuj użytkownika”. Szkoda mi czasu i nerwów na użeranie się z czymś takim.
[Karol] – Szczerze, to mam wrażenie, że jeszcze za mało się o PrEP-ie mówi i pisze, jak obserwuję to w swojej bańce. I mam wrażenie, że w ciągu najbliższych lat to jeszcze może eskalować. Super, że PrEP jest coraz bardziej dostępny w Polsce, ale trzeba cały czas pamiętać, że kiła czy rzeżączka nigdzie sobie nie poszły i prezerwatywy nie powinny iść w odstawkę.
[Karol] – Zamieszkanie w Wielkopolsce to była już wielka podróż, bo przeprowadziłem się tu z rodzinnych Kielc (prawie 400 km!). Podróżować gdzie indziej niż na koncerty zacząłem - paradoksalnie - wtedy, kiedy było to utrudnione, czyli w środku pandemii. Nie mam ulubionych miejsc na świecie, po prostu lubię być tam, gdzie mogę połazić z aparatem i robić zdjęcia. Nawet na wakacjach nie znoszę siedzieć w miejscu, muszę się ruszać i zobaczyć jak najwięcej.
[Karol] – Ani jednym, ani drugim – bardziej koncertoholikiem. Bo do klubów bardzo rzadko chodzę tańczyć czy pić przy barze, a przede wszystkim na koncerty. Przed pandemią potrafiłem zaliczyć 10 takich w miesiącu. Teraz przez inflację musiałem sporo odpuścić.
[Karol] – Prawie siedem lat z tym samym kochającym narzeczonym. Jest cudownie, ale przydałoby się to wreszcie zalegalizować.
[Karol] – Poradnik „Jak zbudować tratwę” i skrzynię z narzędziami, bo znając moją nadpobudliwość, to bym długo tam nie wytrzymał i robił wszystko, by stamtąd zwiać.
[Karol] – Słuchawki na uszach i winyl na gramofonie, sam na sam z muzyką. Wtedy jestem w swoim błogim świecie. Ewentualnie gdzieś na rowerze w jednym z poznańskich lasów. Mam ich obok mnóstwo.
-------------------------------
Rozmawiał: R. Strzelecki
Wykorzystano zdjęcia Karola Ludwikowskiego za jego zgodą.