Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
Woody Allen powiedział: Nie wierzę w życie pozagrobowe, ale na wszelki wypadek zabiorę zmianę bielizny”. Czy wziąłby również kalesony? Jeśli tak, to jakie? Czy byłyby to ribowe-dziadkowe pantalony, czy też modna bielizna termoaktywna od Marco Marco? Kalesony to ciągle wstydliwy i czasem traumatyczny temat dla wielu mężczyzn. Mamy katowały nas wciągając je nam na nogi przed szkołą, a my na najbliższej przerwie ściągaliśmy je w toalecie. Biada temu kto nie zdążył tego zrobić przed wf-em i był przez to narażony na głupie uwagi ze strony kolegów. A mamy przecież chciały dobrze! Kalesony miały chronić naszego penisa, ale także i nerki od wyziębienia.
Bielizna towarzyszyła nam od zawsze. W 1991 roku w Alpach zostało odkryte świetnie zachowane ciało mężczyzny, mającego na sobie przepaskę lędźwiową. Według archeologów mógł on przemierzać górskie szlaki około 5300 lat temu. Przenieśmy się do Egiptu, gdzie naukowcy odkryli że strój grobowy zmarłego w roku 1352 roku przed naszą erą składał się z 145-krotnie owiniętego wokół bioder płóciennego pasa i przełożonego przez krocze. Był to pewien rodzaj – jakby na to nie patrzeć – pieluch. Dzięki temu wiemy, że nasi przodkowie, niezależnie od szerokości geograficznej, korzystali z prowizorycznej bielizny wykonanej z tkanin lub miękko wyprawionej skóry. Jeszcze w II połowie XIX wieku francuscy pasterze zakładali przepaski biodrowe, o czym donosił brat znanego pisarza – Abel Hugo, który był zainteresowany nie tylko przepaskami…
W Starożytnym Rzymie hitem wśród legionistów były tak zwane femoralia – sięgające do kolan spodenki, wykonane z płótna, noszone do przetarcia i dość rzadko prane (pozdrawiam wszystkich fetyszystów). Femoralia miały tylko praktyczne zastosowanie, a mianowicie chroniły przed otarciami spowodowanymi przez zbroję . W środowiskach żołnierskich ten rodzaj bielizny cieszył się dużą popularnością, jeszcze przez długie lata. Ale gdzie są nasze kalesony? Na arenie dziejów pojawiają się w średniowiecznych Włoszech. Znane były jako calzoni, a wyglądały jak połączenie spodni z pończochami. Nosiły je zarówno kobiety jak i mężczyźni. Z kolei w XVI wieku, również na Półwyspie Apenińskim upowszechniły się „spodnie” z haftowanej tkaniny, których używały przedstawicielki rodów królewskich. Nie zakładały ich oczywiście na co dzień – był to pewnego rodzaju strój odświętny, służący na przykład do jazdy konnej, zakładany pod sukienkę. Jego wielką ambasadorką była Katarzyna Medycejska..
Kalesony zyskały na popularności dopiero w XVIII wieku, kiedy to bielizna stała się bardziej powszechnym produktem. Wpływ na to miały z pewnością ideały oświeceniowe, czyli większa dbałość o czystość i higienę. Początkowo służyły jednak tylko do spania – i to tym, którzy mogli sobie na to pozwolić. Szczyty popularności kalesony święcily później w Anglii, gdzie zaczęły funkcjonować pod nazwą „long johns” (nie tłumaczcie tego, nie ma sensu). Najprawdopodobniej nazwa wzięła się od imienia boksera Johna L. Sullivana, który właśnie ubrany w kalesony, kiedy pogoda nie była zbyt sprzyjająca, rozkładał swoich przeciwników na deski. Wykorzystał to John Smedley, który zaczął produkować pierwsze kalesony „dla mas”. Założona przez niego firma zajmuje się ich produkcją do dziś.
Zanim kalesony stały się synonimem obciachu dla amerykańskich kowbojów, którzy większość życia spędzali w siodle i ciężkich warunkach, były podstawowym elementem ubrania, które pozwalało przetrać niskie temperatury na prerii. Również żołnierze, którzy godzinami musieli przesiadywać w okopach korzystali z kalesonów. Wtedy też złapanych jeńców, gdy już byli rozbrojeni, wypuszczano z obozów jenieckich właśnie w kalesonach. Kalesony mogą również ratować życie w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu. Katsuo Katugoru, japoński wynalazca, skonstruował tzw. kalesony bezpieczeństwa, które w wyniku nagłego zetknięcia się z wodą, wypełniają się powietrzem, unosząc delikwenta na powierzchnię. Niestety czasem mogą zadziałać zupełnie odwrotnie. Katugoru świeżo zaprojektowane kalesony nosił wszędzie. Kiedy pewnego dnia wsiadł do metra, mechanizm uruchomił się sam, rozerwał materiał i poranił nie tylko samego projektanta ale też innych pasażerów. Wszyscy skończyli w szpitalu.
Po ponad stu latach popularności kalesony przestały być cool and sexi, a stały się znienawidzoną częścią męskiej garderoby do której wstyd było się przyznać. Jednak lata 90. i zupełnie nowe spojrzenie projektantów na męską bieliznę, zaczęły działać na ich korzyść i przemycać je do szaf wielu mężczyzn, nie jako kalesony, ale jako bieliznę termoaktywną. W zimie jest to rewelacyjny sposób na ogrzanie tego, co bez ciepła nie funkcjonuje zbyt dobrze, czyli okolic męskiego ciała od pasa w dół. Do tego aby je nosić namawiał już w XIX wieku – Gustaw Jäger, niemiecki lekarz. Według niego kalesony zmniejszały ryzyko zapalenia pęcherza i korzonków nerwowych, dzięki czemu chroniły nerki. Odzież termoaktywna jest również podstawowym elementem garderoby każdego kto chodzi po górach. Wykonane są wtedy ze specjalnego materiału, który jednoczenie chroni przed mrozem i pozwala skórze oddychać.
Coraz częściej w kolekcjach różnych marek możemy spotkać odważne kolory i wzory, wykonane z bardzo dobrego materiału. Wtedy zupełnie nie przypominają barchanowego koszmaru naszego dzieciństwa. Prawda? Lata 90. całkowicie zmieniły myślenie o męskiej bieliźnie – nie wystarczyło mieć w szafie kilku par względnie nowych majtek. Bielizna stała się częścią naszego wizerunku – musiała wyrażać to kim jesteśmy. A wszyscy chcą przecież być piękni i młodzi. Dwadzieścia lat temu projektanci zaczęli dążyć do większego wyeksponowania bielizny przy całej stylizacji (Calvin Klein, Tommy Hilfiger). Zaczęto ją także wykorzystywać jako środka do promowania logotypu marki.
Ostatnio o kalesonach zrobiła się znowu głośno za sprawą Dawida Beckhama, który podjął współpracę z H&M, wypuszczając serię bardzo klasycznych, bawełnianych kalesonów. W jednym z wywiadów piłkarz przyznał nawet, że Posh Spice uwielbia kiedy chodzi w nich w domu. Po tej wypowiedzi firmy odzieżowe zanotowały aż 140% wzrost sprzedaży tego rodzaju męskiej bielizny, Sceptycy mogą powiedzieć, że zima była wtedy wyjątkowo sroga, ale nie oszukujmy się – umięśnione nogi Beckahama świetnie prezentują się w kalesonach, nawet wtedy gdyby na long johns’ach były nadrukowane jednorożce.
Mężczyźni heteroseksualni, jeśli już wybierają kalesony, decydują się na raczej klasyczne kolory i wzory. Geje mają zdecydowanie większe pole do manewru wybierając odważne printy i kroje, które można oglądać na pokazach takich projektantów jak Marco Morantei Francois Saggat. Ich kalesony oprócz walorów ochronnych, mają w sobie również podtekst seksualny. Z przodu niewinne wyglądające, podkreślają dzięki systemowi push up naszego penisa. Z tyły wystarczy gładki materiał zamienić na siateczkowy mesh i mamy gotową seksowną stylizację na gorący wieczór…
Jeśli chcemy skupić się tylko na funkcji praktycznej, to dobrej jakości kalesony możemy znaleźć w sklepach z odzieżą outdoorową. Powinny być wykonane w 100% z wełny merynosowej, która bardzo dobrze reguluje temperaturę ciała, nie pochłania brzydkiego zapachu, dobrze odprowadza wilgoć i jest przyjemna w dotyku. Żyjemy w czasach, w których konkretna marka i model bielizny są związane niemalże z filozofią życia ich użytkownika. Są faceci, którzy w życiu nie założą żadnych kalesonów, jedni wybiorą bardzo klasyczne modele, drudzy postawią na odważny wzór, z dziurą na tyłku. Jeszcze inni będą demonstrować swoje upodobania nosząc elastyczną, markową taśmę znanego projektanta zawsze powyżej paska od spodni. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od przepaski biodrowej przypominającej pieluchę...
Fot: Depositphoto