Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
W jednym z warszawskich teatrów trwa pierwsza próba spektaklu, podczas której aktor zapytał reżyserkę jak ma zagrać geja. Zaskoczona odpowiedziała, że go nie rozumie. Aktor nie odpuszczał i ponowił pytanie. Reżyserka wprawiona w osłupienie zapytała: „A jakbyś zagrał heteryka?”. Tym razem to aktor był zaskoczony…
Właściwie to pytanie można uznać za uzasadnione, ponieważ patrząc na większość spektakli, geja na scenie można pokazać tylko w trzech wariantach: jako postać śmieszną, jako postać przegiętą lub - co najwyżej - jako postać śmiesznie przegiętą. Nie mam żadnych uprzedzeń co do przegiętych i zabawnych postać, sam czasem macham rączkami, jakbym miał odlecieć. Irytujące jest natomiast to, że większość twórców niezwykle stereotypowo podchodzi do przedstawiania geja na scenie. Ale nie o tym będzie ten tekst. Nie chała, a chwała, czyli krótki przegląd najważniejszych i najlepszych polskich spektakli z wątkami LGBT w ostatnich latach.
Jak wiemy, dzięki Joannie Szczepkowskiej, homolobby w polskim teatrze ma się świetnie. Geje-reżyserzy obsadzają gejów-aktorów i tak się toczy się ten biznes. Mówiąc poważnie, polski teatr jednak zdecydowanie lepiej radzi sobie z homoseksualizmem niż polskie kino.
„Matki i synowie”, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia w Warszawie
Niezwykły spektakl, w którym dwóch gejów - Mike i Will – to zwykli faceci. Mają cudownego syna Nicka, którego wspólnie wychowują w swoim nowojorskim domu. Ich spokojne, rodzinne życie zakłóca przyjazd Katherine - matki Andre, zmarłego na AIDS wieloletniego partnera Mike’a. Przyjeżdża, ponieważ nie może pogodzić się ani ze śmiercią syna, ani z tym że był gejem, ani właściwie sama ze sobą. Katherine jest homofobką (jak wiele matek), choć od zawsze wiedział że syn jest gejem (jak wiele matek). Nie akceptuje tożsamości swojego syna i uważa ją za wybór. Nie rozumie tego stylu życia, nie rozumie jak dwóch mężczyzn może się kochać, że mogą być małżeństwem, że mogą wychowywać dziecko. Ma pretensje do Mike’a, że znalazł nowego partnera, do Willa że zajął miejsce jej syna, ale tak naprawdę ma pretensje do siebie, że nie kochała swojego dziecka, takim jakim było. To spektakl niezwykły, bo całkowicie realizuje misję Teatru Polonia i jego szefowej Krystyny Jandy, która w jednym z wywiadów przyznała że „musi edukować społeczeństwo”. I robi to konsekwentnie. Rezultat to - bądźmy szczerze – mieszczańska widownia, która zawsze szczelnie wypełnia teatr i nagradza spektakl owacją na stojąco.
„Oczyszczeni”,reż. Krzysztof Warlikowski, TR Warszawa
„Oczyszczeni” byli przełomowym spektaklem już w dniu premiery jesienią 2001 roku. To bezwzględnie jedna z najważniejszych sztuk z ostatnich dwóch dekad w polskim teatrze. Było to przedstawienie pod wieloma względami przełomowe. Warlikowski był już po „Hamlecie”, który wyważył drzwi w nową przestrzeń teatralną, przetarł szlak w mówieniu o tym, co w tym momencie było tabu. „Oczyszczeni” poszli jeszcze dalej. Spektakl przełamywał wszelkie ograniczenia w mówieniu o intymności, o odmienności seksualnej. Był to również przełom, jeśli chodzi o aktorstwo – Jacek Poniedziałek, Stanisława Celińska, Małgorzata Hajewska – Krzysztofik. Były to kreacje, które przeszły do historii polskiego teatru. Spektakl stawiał również bardzo ważne pytania o to, czy ktoś może nas kontrolować, czy możemy na to pozwolić, czy rzeczywiście jesteśmy wolni, jeśli tak bardzo różnimy się od tego, co uważamy za normy społeczne.
„Kabaret warszawski”, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr Warszawa
Jak już jesteśmy przy Krzysztofie Warlikowskim, to w 2013 roku wystawił on na deskach Nowego Teatru „Kabaret warszawski”. Słychać było wtedy głosy, że zmuszanie zamożnych, cieszących się życiem warszawiaków, mieszkańców Unii Europejskiej, do patrzenia na siebie przez pryzmat weimarskich Niemiec jest dużym błędem. Bo niby gdzie mamy to ograniczenie jednostki? Gdzie spychanie na margines, a nawet do podziemia nieszablonowych artystów? Warlikowski czuł, że coś się kroi. Proroczym był w 2013 roku śpiew z „Kabaretu” Boba Fosse’a - „Tomorrow Belongs To me”. Spektakl był inspirowany m.in. kultowym już dla społeczności LGBT filmem „Shortbus”, a jedną z głównych bohaterek była Justin Vivian Bond – amerykańska artystka, transseksualistka i aktywistka, której książka w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka, posłużyła Warlikowskiemu do tworzenia scenariusza.
„Anioły w Ameryce”, reż. Krzysztof Walirkowski, TR Warszawa
Wspaniała i kultowa już sztuka Tony’ego Kushnera w przekładzie Jacka Poniedziałka. Na scenie mogliśmy oglądać Stanisławę Celińską, Macieja Stuhra, Andrzeja Chyrę czy Magdę Cielecką. W tej sztuce wbrew pozorom nie jest tylko istotny wątek homoseksualny. Równie ważny jest problem chorego na AIDS i jego kochanka. Spektakl wymusza na nas odpowiedź, co sądzimy o tym, gdy chory człowiek opuszczany jest przez najbliższą osobę, czy powinniśmy się opiekować umierającym… Mało kto pamięta, że przed Warlikowskim już w 1995 roku mogliśmy oglądać „Anioły...” na deskach Teatru Wybrzeże, a potem w 2000 roku w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Ale jednak dopiero spektakl w reżyserii Warlikowskiego powalił publiczność na kolana, a zdobycie biletów graniczyło z cudem.
„Klatka wariatek”, reż. Grzegorz Chrapkiewicz, Teatr Komedia w Warszawie
La Cage Aux Folles” - z polskim tytułem „Klatka wariatek” - to niesamowite połączenie show musicalowego i dobrej komedii. Akcja spektaklu rozgrywa się w nocnym gejowskim klubie na Lazurowym Wybrzeżu. Poznajemy związek Albina (Paweł Tucholski) i Georgesa (Jacek Bończyk) oraz syna tej dwójki Jean-Michela, którego porzuciła biologiczna matka. Chłopak ma już 24 lata i postanawia ożenić się z córką konserwatywnego polityka. W końcu dochodzi do spotkania rodziców pary młodej… „Klatka wariatek” to niesamowita komedia pomyłek, pełna zaskakujących zwrotów akcji. Jednak pod płaszczykiem dobrego humoru, spektakl niesie za sobą pytania o związki homoseksualne, oraz o to kto tak naprawdę zasługuje na miano ojca i matki. W dodatku pokazuje jak ważne są wzajemny szacunek, zrozumienie i tolerancja. To właśnie z „Klatki wariatek” pochodzi jeden z hymnów LGBT, wykonywany przez draq queen Zazę – „I am what I am”!
„Factory 2”, reż. Krystian Lupa, Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Wielokrotnie nagradzany - m.in. na Festiwalu Boska Komedia - oraz wychwalany spektakl o Andy’m Warholu, uważany jest za jeden z najbardziej odważnych i chyba najbardziej gejowski w karierze Krystiana Lupy. Na scenie błyszczy Piotr Skiba, wieloletni partner reżysera, który właściwie nie gra Andy’ego Warhola, ale nim jest
„Lubiewo”, reż. Piotr Sieklucki, Teatr Nowy Kraków
Reżyser spektaklu przed premierą „Lubiewa” zapowiadał go jako „święto zmarłych na AIDS”. Ale nie udało się wywołać skandalu, na który tak bardzo wtedy liczył Teatr Nowy. Homoseksualizm nie oburza już teatralnej publiczności, która widziała zdecydowanie ostrzejsze rzeczy. Sieklucki na warsztat wziął wątek Patrycji i Lukrecji, od którego rozpoczyna się powieść Michała Witkowskiego. Spektakl rozpoczynał się od wyliczenia (z towarzyszeniem żałobnej muzyki) długiej listy pseudonimów bohaterów, o których będzie mowa: Dżesika, Radwanicka, Lady Pomidorowa...
„Tęczowa trybuna” reż. Monika Strzępka,Paweł Demirski, Teatr Polski we Wrocławiu
W swojej pierwszej premierze po otrzymaniu Paszportów Polityki, Monika Strzępka i Paweł Demirski opowiadają publiczności o gejach walczących o własny sektor na Stadionie Narodowym. Ich historia staje się pretekstem do wypowiedzi o współczesnej Polsce. Spektaklowi towarzyszyła świetna akcja promocyjna, w którą uwierzyło mnóstwo osób. Powstała wtedy inicjatywa obywatelska „Tęczowa trybuna” domagająca się równych praw dla homoseksualnych kibiców podczas Euro 2012. Choreografią w spektaklu zajął się Rafał Urbacki. Wszyscy jesteśmy pedałami – mówi jedna z postaci. I taki właśnie przekaz płynie ze sceny.
„Berek, czyli upiór w moherze”, reż. Andrzej Rozhin, Teatr Kwadrat
Adaptacja niezwykle popularnej książki Marcina Szczygielskiego z Ewą Kasprzyk i Pawłem Małaszyńskim w rolach głównych. Spektakl odniósł ogromny sukces i zaliczył tournée po całej Polsce. Akcja rozgrywała się w typowym polskim bloku, gdzie po sąsiedzku mieszkał typowy „moherowy beret” i gej. Oboje samotni i nieszczęśliwy i oboje wzajemnie się nienawidzący. Dopiero nieoczekiwany zwrot akcji doprowadził do zmiany ich zachowań.
”Patty Diphusa”, reż. Marta Ogrodzińska, TR Warszawa
Draq queen spod różowej latarni, czyli Patty Diphusa. Postać stworzona przez hiszpańskiego reżysera Pedro Almodovara, a brawurowo zagrana przez Ewę Kasprzyk. Widzów na spektaklu aktorka witała słowami - „Miliony mężczyzn utopiło się w mojej dupie, a wśród nich był państwa syn”. Choć Almodorar nie godził się na wystawianie tych tekstów w teatrze, Ewa Kasprzyk, wspólnie z Remigiuszem Grzelą przekonali go do zrobienia wyjątku. Aktora założyła malinową perukę i stała się archetypem queerowego bohatera u Almodovara. Patty Diphusa pierwotnie pomyślana jako alte r-ego autora, stała się bohaterką pisanych przez niego felietonów publikowanych w latach 80. w tygodniku „La Luna”. Nazywano ją bardziej wulgarnym i mniej patetycznym wcieleniem Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego”.
Foto: Depositphoto