Kult

Jeszcze kilkanaście lat temu nie wszystko było tak bardzo ukierunkowane na wyidealizowane ciała wprost z siłowni. Ale od kilku ładnych lat możemy zaobserwować trend dotyczący dbania o zdrowe żywienie, ograniczanie używek i uprawianie wszelkich form sportu, w tym także zajęć fitness, do których zaliczane jest dość popularne uczęszczanie na siłownię. Z internetowych portali, kolorowych czasopism i wszystkiego dookoła dosłownie wylewają się umięśnione ciała mężczyzn i kobiet. Oczywiście świat idzie za ciosem. Coraz częściej w dzisiejszych czasach jest tak, że jeśli ktoś nie chodzi na siłownię zwyczajnie nie ma szans na podryw. Kult ciała przybrał bardzo restrykcyjną formę.

Kult kultem choć i tak większość ma kompleksy

Spójrzcie na portale randkowe, z których „spoglądają” na nas owłosione torsy z mocno zarysowanymi mięśniami klatki czy sześciopaki niejednego faceta. Ale czy w tym tkwi problem? Wydaje mi się, że problem leży zupełnie w innym miejscu. Nagabywani przez kompleksy siłowni do „poprawy swojej sylwetki” coraz bardziej powiększamy swoje kompleksy, bo przecież każdy z nas je ma. Jeden uważa się za zbyt szczupłego, inny twierdzi, że ma fałdki na biodrach, a jeszcze widzi u siebie „brzuszek”, którego w rzeczywistości wiele osób nawet nie widzi. Mówi się przecież, że wygląd nie jest najważniejszy.

A czy jest tak naprawdę? Czy nie ma znaczenia, jeśli ktoś ma lekką nadwagę lub wręcz przeciwnie, np. jest bardzo szczupły? Dzisiejsze media społecznościowe takie jak Instagram, Facebook czy Tumblr pękają dosłownie w szwach od umięśnionych gości, którzy za styl życia powzięli sobie spędzanie kilkudziesięciu godzin tygodniowo wśród maszyn i sztang. Wśród swoich pseudo-znajomych z siłki, którzy czasem zaasekurują przy wyższym ciężarze.

Wielkie oczekiwania vs. wielkie rozczarowania

Ludzie mają coraz większe oczekiwania od innych, a tym samym te oczekiwania względem siebie również urastają do niewiarygodnie wysokiego poziomu. Wiele osób nie jest w stanie sobie poradzić z tak ogromnym obciążeniem psychicznym jakim jest oddziaływanie społeczeństwa i ostatecznie temat ten może być nawet przyczynkiem do terapii psychologicznej. Muskularne ciała są dziś wśród mężczyzn, szczególnie w środowisku LGBT – bardzo widocznym elementem życia codziennego.

Pracujemy w korporacjach, często jesteśmy na diecie pudełkowej, wolne chwile spędzamy na siłowni, a sumarycznie nie potrafimy stworzyć trwałej relacji. Większość z nas idzie na tzw. łatwiznę. Jeśli coś nie idzie po naszej myśli - łatwiej się z kimś rozstać niż próbować naprawić to co się spieprzyło. Powrót na siłownię, do pracy – zajmują głowę, a człowiek gna naprzód. Myślę, że kult ciała, który obserwujemy w chwili obecnej zmienił wiele aspektów naszego życia. Począwszy od utworzenia wielu miejsc pracy dla dietetyków, trenerów personalnych czy firm związanych z odzieżą sportową, a kończąc na internetowych influenserach, którzy ze swojego ciała stworzyli możliwość zarobku. I dobrze wiecie, że nie chodzi mi tu o prostytucję.

Kosmetyczka, solarium i trener personalny? Facet skrojony na miarę XXI wieku

Dziś już nikogo nie dziwi mężczyzna, który idzie do kosmetyczki czy do solarium. Chce podobać się sobie, ale również otoczeniu. Chce mieć to „coś”, które często wiąże się z kompleksami, których pozbycie się ma mieć istotny wpływ na poczucie własnej wartości i większą akceptację siebie. Jasne, nie każdy facet będzie uważał pójście na solarium czy do kosmetyczki jako przejaw czystej męskości. Każdy ma swoje zdanie, ale żyjemy w czasach, w których nie liczy się to co ktoś powie tylko to czy nasze działania są zgodne z nami samymi. Coś w tym jest, prawda?

To nam ma być dobrze, a reszta powinna się dostosować do tego. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z was może się zgadzać z poruszoną przeze mnie kwestią, ale czy nie powinno się akceptować drugiej osoby takiej, jaką jest, bez ulepszania na siłę?