Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
W cyklu "Branżowe rozmowy z..." z Kamilem, ubiegłorocznym Mr Fetish Poland rozmawiamy o zabawach, które wydają się być zarezerwowane dla zaawansowanych użytkowników. W rozmowie Kamil opowiada czym jest mumifikacja, dzieli się wiedzą oraz swoimi doświadczeniami w temacie, zwracając szczególną uwagę na kwestie dotyczące bezpieczeństwa.
- Ogólnie mówiąc, mumifikacja polega na maksymalnym ograniczaniu ruchów całego ciała poprzez owijanie, najczęściej folią stretch, taśmą klejącą, albo tymi dwiema rzeczami naraz.
- W aspektach czysto fizycznych – tak. W zakresie psychologicznym pojawiają się takie tematy jak uległość i dominacja. Dla mnie na przykład jest to największa forma zależności uległy - dominujący. Kiedy powierzasz komuś swoje ciało żeby się nim zajął, to jest to jednocześnie przejaw ogromnego zaufania, a w pewien sposób również poświęcenie, dla obopólnej przyjemności. Przy mumifikacji partner musi zrozumieć, że ja też mam swoje granice, których nie powinien przekraczać, jeśli chciałby w nagrodę dostać do dyspozycji moje ciało.
- W aspekcie fizycznym na pewno napinają się wszystkie mięśnie.
- Tak, robi się ciasno. Poza tym od razu wzrasta bardzo mocno temperatura, robi się wilgotno. Folia nie przepuszcza powietrza, więc ciało się poci.
- Czujesz dominację, 100% zależność od kogoś, kto będzie decydował, kiedy cię uwolni i co zrobi z twoim ciałem. Rzecz jasna – aby to w ogóle było możliwe – muszę tę osobę darzyć szacunkiem i zaufaniem. Muszę być jej pewien, bo przecież niezaufanej osobie może coś „odwalić”, przekraczając ustalone granice łatwo można zrobić mumifikowanemu krzywdę. Czasem więc pojawia się strach, ale również – u osób, które lubią takie zabawy – podniecenie i satysfakcja.
- Dokładnie tak jest. Na przykład – jeśli mumifikujący nie będzie miał wiedzy i praktyki, to w sytuacji, kiedy mumifikowany będzie miał ręce ułożone wzdłuż ciała, a łokcie zbyt blisko żeber - zbyt ciasne foliowanie może wyrządzić krzywdę. Może dojść do pęknięcia żeber i do jeszcze większego ograniczenia dopływu powietrza. Nie wspominając już o bólu.
- Prawda! Wystarczy jeden kawałek taśmy! Przy pełnej mumifikacji pozostawia się wyłącznie wolny nos, ewentualnie genitalia i strefę odbytu. Kiedy zakleimy nos, mumifikowany się po prostu udusi.
- Znam kilka osób, które robią to dla czystej przyjemności i z potrzeby zabawy i eksperymentowania. Choć nie jest ich wiele, znam również takie osoby, które tematem się pasjonują, nieustannie edukują w temacie i szczycą się posiadanymi już umiejętnościami.
- Do pełnej mumifikacji potrzebne są dwie osoby, powinien więc znaleźć kompana, któremu będzie bezgranicznie ufał – że nie zrobi krzywdy, że nie przekroczy ustalonych wcześniej granic. To jest fundament, bez którego nie zaczynałbym zabawy na pierwszym spotkaniu. Jeśli chodzi o samą mumifikację, na pierwszym spotkaniu zacząłbym od najzwyklejszej folii spożywczej, powszechnie dostępnej w marketach. Nie jest gruba, przepuszcza nieco powietrza, a ciało zachowuje się pod nią inaczej, niż pod grubszą folią. Co więcej, na początku nie mumifikowałbym głowy, czy twarzy. Niech pierwsza mumifikacja będzie testem – oswojeniem z tematem, sprawdzeniem, jakie w ogóle jest to uczucie. Jeśli później pojawi się wspólna decyzja o kontynuowaniu praktyk, można zacząć mumifikować również głowę, zmienić materiały na mocniejsze, do zabawy dodać taśmę, itd.
- Wydaje mi się, że osoba wprawiona jest w stanie zmumifikować ciało w 25 do 40 minut. Osobie mniej doświadczonej może ten proces zająć nawet godzinę. Jeśli chcemy, żeby za pierwszym razem mumifikacja była wykonana prawidłowo, staramy się ciało owinąć jak najszczelniej, żeby spod folii nie prześwitywała skóra. Całość zabezpieczamy taśmą, a że potrafi ona dość boleśnie integrować się z włosami, lepiej do tematu przyłożyć się sumiennie.
- To jest dobre pytanie (zastanawia się). O ile dobrze pamiętam, oglądałem jakiś sensacyjny film, w którym pewien mężczyzna - próbując kogoś ratować, bodajże w fabryce mięsa - natrafił na jakiegoś złoczyńcę. Ofoliował go folią i powiesił na haku. Złoczyńca umarł co prawda (co też zupełnie mnie nie kręciło), a sam fakt, że był zmumifikowany, nie mógł się ruszać, mówić, krzyczeć – bardzo na mnie podziałał. Postanowiłem wówczas zgłębić temat, nie znając nawet fachowych nazw zacząłem szukać informacji w sieci. Przeglądałem obrazki, przechodziłem od jednego linka do drugiego, aż w końcu znalazłem informacje, o które mi chodziło, włącznie z historią wywodzącą się ze starożytnego Egiptu i innych państw. Zacząłem próbować mumifikacji. Najpierw sam na sobie z wykorzystaniem folii spożywczej zobaczyłem, że to fajne uczucie, kiedy coś opina twoje ciało i krępuje ci ruchy. Później zacząłem szukać kontaktu z innymi osobami o podobnych zainteresowaniach. Pierwsza, z prawdziwego zdarzenia, sensowna mumifikacja nastąpiła krótko przed 19 rokiem życia.
- Kiedy mówimy o pełnej mumifikacji, mumifikowany ma zazwyczaj zasłonięte oczy i zaklejone usta. Stąd też trzeba najpierw uzgodnić umowny „stop” - kiwnięcie głową, podkurczenie nóg na znak, że coś jest nie tak. Osoba zmumifikowana godzi się na oddanie ciała we władanie mumifikującego. Stąd też mumifikujący może spełnić swoje najdziksze, najciemniejsze fantazje bez obawy o reakcje partnera. Następuje pewnego rodzaju uzwierzęcenie, zaspokojenie pierwotnych potrzeb. Często w sposób brutalny i „na pograniczu” sposób. W tradycyjnym stosunku pytamy często „jest ok?”, „lubisz to?”, „podoba ci się?”. Tutaj jednak znamy tylko podstawowe, wspólnie ustalone granice, których nie można przekroczyć, więc osoba aktywna ma szerokie pole do samorealizacji.
- Można próbować różnych rzeczy, ale z rozwagą. Ja przerobiłem na sobie na przykład gips, piankę do uszczelniania okien, silikon i różne kleje. Pamiętać trzeba, że różne substancje mogą źle wpływać na ciało, wchodzić w reakcje chemiczne, czy wręcz poparzyć skórę. Jeśli jednak jest obopólna zgoda, to dlaczego nie próbować pamiętając oczywiście o zasadach bezpieczeństwa, umownym znaku. Bondage jest często mylnie utożsamiany z mumifikacją. Fakt oczywiście, że oba tematy dotyczą krępowania, ale genezę, materiały i sposoby mają nieco odmienne.
- Gips.
- Wiedziałem! - Używając gipsu budowlanego, szybkoschnącego, zapomniałem, że kiedy zaczyna tężeć, w procesie chemicznym rozgrzewa się do ok. 60 stopni. Ciało pod gipsem miałem osłonięte folią, a więc to już samo w sobie zwiększyło temperaturę ciała. Do tego opary nie są czymś super przyjemnym, mogą nawet poparzyć nozdrza. Po upływie 2,5 godziny temperatura była na takim poziomie, że zacząłem popadać w omdlenie i przestając się czuć komfortowo, poprosiłem o uwolnienie.
- Wbrew pozorom – nie. Można zrobić wzdłuż ciała zabezpieczenia – przyklejona wzdłuż ciała cienką taśmą żyłka lub mocna taśma po zerwaniu często przecina gips. Jeśli konstrukcja jest wzmacniana bandażem, to do rozcięcia trzeba użyć specjalnych narzędzi.
- Masz rację. Jest to zabawa na pograniczu bólu i dla ludzi zaprawionych w bojach. Z tematem nie powinny się mierzyć osoby z astmą (i innymi problemami związanymi z oddychaniem). Pamiętać trzeba, że mumifikacja jest daleko idącą ingerencją w świadomość: „jestem od kogoś zależny”, „nie widzę”, często również „nie słyszę”, dlatego też osoby z fobiami również nie powinny próbować swoich sił w temacie.
fot. archiwum, tumblr.com