Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
Powiedzmy wprost: nigdy nie było tak dużego społecznego przyzwolenia na agresję, jak w chwili obecnej. Oczywiście w ubiegłych latach zdarzały się bójki, czasem ktoś ginął, ale wydaje się, że wcześniej organy ścigania zajmowały się takimi incydentami bardziej skwapliwie, a przeciętny obywatel miał świadomość, że „w razie czego” ktoś mu pomoże. I o ile można by powiedzieć, że jeszcze jakiś czas temu przemoc była incydentalnym zjawiskiem, tak dzisiaj dotyka wielu, choć nadal zwłaszcza osoby młode i nieheteronormatywne.
Pretekstem do przejrzenia tematu mowy nienawiści, sytuacji młodych osób o preferencjach homoseksualnych jest niedawna śmierć jednego z gimnazjalistów, która poruszyła tysiące osób, a w ślad za nimi – większość mediów działających w kraju.
W Polsce gimnazja działały jeszcze przed drugą wojną światową, a w polskim systemie oświaty pojawiły się ponownie 1 września 1999 roku, stając się drugim, obowiązkowym poziomem kształcenia. Pierwszym rocznikiem, który chodził do gimnazjum, był rocznik 1986. Obecnie do gimnazjów uczęszcza młodzież w wieku 13-16 lat, która ukończyła sześcioletnią szkołę podstawową. Zaryzykować można by stwierdzenie, że za czasów „podstawówek” - zwłaszcza w mniejszych ośrodkach - kadra nauczycielska i dyrekcja znała każdego ucznia, jego możliwości i sytuację rodzinną (z ekonomiczną włącznie). Kiedy pojawiły się gimnazja, siódmo i ósmoklasistów przeniesiono z ich dotychczasowych szkół do zupełnie nowych placówek, gdzie siłą rzeczy 13-15-letnia młodzież przechodząca skomplikowaną fazę rozwojową musiała zmierzyć się ze wzrostem negatywnych zachowań w grupie (agresji słownej i fizycznej, tj. poniżanie innych, używanie wulgaryzmów, eksponowanie gestów związanych z seksualnością człowieka itp.).
Warto wspomnieć przy tym, że reforma oświaty zbiegła się w czasie z powolnym upowszechnianiem internetu w Polsce. Były to czasy, kiedy komunikacja – telefony i internet nie były powszechne. Nie robiło się wówczas zakupów w sieci, a ludzie (choćby nastolatkowie) znali się, komunikowali się bezpośrednio, a nie z wykorzystaniem komunikatorów, czy sieci społecznościowych.
- Do gimnazjum trafiają uczniowie z różnych szkół podstawowych, w których często liczba klas VI jest mniejsza niż liczba klas I w gimnazjum. - pisze w artykule z 2003r. Bernard Sack z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Szczecińskiego. - Skala problemów związanych z rozwojem rośnie, bo w jednym miejscu spotyka się duża liczba uczniów z podobnymi problemami. Młodzież długo pozostaje anonimowa w tłumie. Pojawiają się problemy z dyscypliną, z frekwencją, z rosnącą agresją skierowaną do innych osób, do rzeczy - mienia szkolnego. Gdy skala problemów wzrasta, tracą nad nią kontrolę nauczyciele, niestety nie wspierani prawem szkolnym. Osoby wrażliwe, z rozbudzonymi potrzebami poznawczymi, gdy znajdą się w mniejszości, zaczynają zachowywać się podobnie, by po prostu przetrwać.
Wszak chodzenie do szkoły to przebywanie w tej samej grupie kilka godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu. Badania, których wyniki publikuje i omawia Sack w artykule, powstały w trzecim roku istnienia gimnazjów. Wynika z nich, że już wówczas z zachowaniami agresywnymi w miesiącach styczeń - marzec 2003r.) spotkała się zdecydowana większość respondentów. Już w tamtym czasie 67,7 % badanych uczniów znało przypadki zachowań agresywnych, które zdarzyły się w okolicach szkoły.
- Z badań wynika, że 20,5% ogółu respondentów spotyka się najczęściej w drodze do i ze szkoły: z próbami wyłudzania i wymuszania pieniędzy, 38,6% badanych z zastraszaniem i pogróżkami a aż 77,9% uczniów z wulgarnymi wyzwiskami. 54,3% respondentów spotkało się z prowokacjami do bójki. - pisze Sack. - Z atakami rozboju (pobicia) spotkało się 21,2% badanych. 9,4% uczniów szkół gimnazjalnych zetknęło się w drodze do i ze szkoły z kradzieżą ubrania. 7,1% badanych spotkało się ze znęcaniem się fizycznym, wśród, których ankietowani wymieniali: kopanie – 4,7% i bicie – 2,4%.
Nie ma wątpliwości, że preferencje są definiowalne, a młody człowiek szukając odpowiedzi na nurtujące pytania, obecnie najczęściej przyjmuje wzorce i style od innych użytkowników sieci. Młodzi twierdzą, że internet jest bezpiecznym medium dającym anonimowość, jednak takie myślenie jest często powodem poważnych problemów. Od bardzo długiego czasu wystarczy wypowiedzieć się na jakimś popularnym forum pozytywnie o osobach LGBT, by spotkać się z wulgarnymi odpowiedziami innych internautów.
- Młode osoby są zdecydowanie bardziej zagrożone atakami w sieci, ponieważ aktywniej korzystają z portali społecznościowych. - mówi Jan Świerszcz z Kampanii Przeciw Homofobii. - Umieszczają zdjęcia i dzielą się ze znajomymi swoimi rozterkami, nie ukrywając orientacji seksualnej. Często są to osoby nieujawnione w rodzinie ani w szkole. Po namierzeniu takiego profilu szkolni koledzy i koleżanki ujawniają orientację seksualną autora/autorki w szkole, wyśmiewają się i drwią. W toaletach szkolnych, na ławkach pojawiają się obraźliwe homofobiczne napisy, rozpowszechniane są szkalujące plotki,
Jakub fakt, że jest gejem ujawnił w szkole. Z dnia na dzień od chłopaka odwróciła się cała klasa, a "coming out" wywołał falę ataków.
- Posypały się hasła: pedał, spier...j ty pedale, zakaz pedałowania, pedofil, zboczeniec - wspomina Jakub w materiale NaTemat.
W szkole rozpoczęła się fala agresji – chłopca wyzywano od pedałów, zboczeńców i pedofili. Do obrażania werbalnego dołączyła się wkrótce agresja fizyczna. Chłopakowi podstawiano nogi, rzucano w niego różnymi przedmiotami.
- Dyrekcja i nauczyciele, co prawda próbowali sprawę załagodzić, ale okazali się mało skuteczni. Próbowali interweniować m.in. grożąc skreśleniem uczniów z listy, ale to wszystko jest niestety mało efektowne - mówi Jakub.
- Badania wykazują, że wskaźnik myśli i prób samobójczych wśród młodzieży homoseksualnej jest trzy razy wyższy niż wśród młodzieży heteroseksualnej. Ostatnio dowiedzieliśmy się o przypadku młodego licealisty geja, który nie wytrzymał homofobicznego nękania w szkole i popełnił samobójstwo. Próbowaliśmy zaoferować pomoc kadrze tej szkoły, ale dyrekcja zdecydowanie wolała zamieść sprawę pod dywan i uniknąć "niepotrzebnego" zamieszania - mówiła w 2012r. Mirosława Makuchowska, wiceprezeska KPH.
Przemoc ma się dobrze. Nie bardzo jednak wiadomo, co zrobić z mową nienawiści. Nie jest to co prawda problem nowy, ale przyznać trzeba, że w ciągu ostatnich dwóch lat szczególnie przybrał na sile.
- Z badań wynika, że ponad połowa osób LGBT, które próbowały złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, była zniechęcana przez policję. To dlatego, że przestępstwa motywowane uprzedzeniami są trudne w prowadzeniu i psują statystyki.– wyjaśnia w Oko Press Piotr Godzisz ze Stowarzyszenia Lambda Warszawa.
Niezależnie od zniechęcenia policji, w mediach nierzadko i tak pojawiają się informacje na temat przestępstw na tle homofobicznym. Co gorsza – również szokujące wiadomości o samobójstwach nastolatków. Wiele tragedii spowodowanych jest brakiem akceptacji ze strony rodziny i wyszydzaniem przez rówieśników. Historie są wstrząsające. Przyzwijmy choćby kilka ostatnich przypadków, którymi emocjonowały się media.
Powiedzieć trzeba, że w Polsce istnieje niewytłumaczalne przyzwolenie na agresję i przemoc. Nie wydaje się przy tym, żeby poza organizacjami społecznymi (fundacje, stowarzyszenia) istniały jakiekolwiek źródła wsparcia w obliczu przemocy motywowanej homofobią. Prowadzone badania mówią, że osoby, które doświadczyły przemocy motywowanej homofobią i/lub transfobią bez względu na to, czy zgłosiły ten fakt na policję, czy też nie, były przekonane, że znajdują się w gorszej sytuacji niż ich heteroseksualni i nieheteroseksualni znajomi.
W takiej rzeczywistości przestaje dziwić fakt, że młodzież przekonana o braku jakiegokolwiek wsparcia i możliwości rozwiązania konfliktu, decyduje się na samobójstwo. Raport KPH podaje, że w ciągu minionych pięciu lat przemoc motywowana homofobią i/lub transfobią to doświadczenie 29,3% osób LGBTQI. Najbardziej narażone na przemoc wynikającą z nienawiści były osoby transpłciowe, a sprawcami przemocy byli głównie mężczyźni.
Przemoc motywowana homofobią i jej konsekwencje nie dotyczą wyłącznie środowiska LGBT+, bo tak samo dzieci, kobiet, osób niepełnosprawnych, itd. Dzisiaj wyjątkowo często zdarza się, że dorośli i nastolatkowie nazywają „pedałem” i „ciotą” każdego kto in plus lub in minus zwraca na siebie uwagę, niezależnie od jego orientacji. Hejt leje się szerokim strumieniem, w wielu przypadkach prowadzi do załamania emocjonalnego i śmierci. W przypadkach osób nieheteronormatywnych powody samobójstwa są często zatajane, przez co tuszowane są oficjalne statystyki.
- Policjant opowiadał mi kiedyś historię podobną do sprawy 14-letniego Dominika. - opowiada seksuolog, Michał Pozdał z Uniwersytetu SWPS. - Homoseksualny chłopak popełnił samobójstwo, bo był ofiarą przemocy - również w domu. Miał 20 lat i mieszkał w małej miejscowości. Policjanci wiedzieli, co było przyczyną jego śmierci. Ale matka chłopaka przyszła do nich dwa dni po śmierci, a jeszcze przed pogrzebem. Oferowała wódkę w zamian za kłamanie, że jej syn zabił się z powodu kłopotów sercowych lub że brał narkotyki. Byle nie mówić, że był pedałem.
Zadziwiające reakcje otoczenia nie dotyczą wyłącznie chłopców. Michał Pozdał pracował z wyoutowaną po pierwszym roku studiów lesbijką. Kiedy dziewczyna pojechała na wakacje do swoich rodziców, pewnego dnia obudziła w środku nocy, a nad nią stała jej rodzina i ksiądz. Z kadzidłami i świecami w dłoniach, przy których wznosili modlitwy.
- Dziewczyna zrobiła pod siebie, tak jak leżała w łóżku. Dostała panicznego lęku i wylądowała w szpitalu – opowiada terapeuta.
Ofiarom przemocy i szykan pomocy udzielają: • Telefon zaufania Lambdy Warszawa (czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 18:00–21:00) tel. 22 628 52 22 • Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, bezpłatna i anonimowa pomoc (codziennie w godzinach 12.00-22.00) tel. 116 111 • Telefon zaufania "Niebieska Linia" dla osób doświadczających przemocy (darmowy i całodobowy) tel. 800 12 00 02 • Pomoc psychologiczna i prawna Kampanii Przeciw Homofobii, mail: bezpieczniej@kph.org.pl
fot. Kurier Żuromiński