Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
Moda ma to do siebie, że pojawia się i znika. Fryzury, brody, tatuaże, piercing – wszystko to zdaje się zataczać czasowe koła i wracać po wiekach, latach jak bumerang. Każdy ma swój typ i to nieprawda, że nie oceniamy innych po wyglądzie. Przyglądamy się dzisiaj zatem najróżniejszym typom facetów.
- Moda nie przestaje zaskakiwać. - pisze Barbara Kaczmarczyk w NaTemat. - Kilka lat temu świat zachwycił się lumberseksualnymi. Czyli silnymi facetami z zadbaną brodą, w koszuli w kratę i ze złem wypisanym na twarzy. Ale to już się wszystkim znudziło. Teraz męski mężczyzna to według projektantów to elegant. Oprócz doskonale skrojonych płaszczy i garniturów niczym z książki "Wielki Gatsby" pasjonaci mody mogli dostrzec bardzo silny i piękny trend na granicy haute couture. W uproszczeniu – styl królewicza na białym koniu.
Książe to zwykle twink. W gejowskim slangu twink oznacza taki typ ludzi, którzy są przeciwieństwem mocno umięśnionego faceta. Twink ma zwykle androgeniczną budowę ciała i być może właśnie dlatego jest znakomitym kandydatem na księcia. Zwykle jest grzeczny (ale cicha woda brzegi rwie), często ma ładnego kutasa i zgrabną dupę, a więc dobrze się go zarówno sonduje, jak i rucha nago, jak i w gumowym kombiku.
Książe jest clean-cut’em - „świeżo ostrzyżony, uczesany jak należy, obowiązkowo ogolony (jak już goli twarz, to zjedzie też maszynką niżej…), stylowo ubrany. Nie pali i oczywiście jest na diecie. Pachnie dobrymi perfumami i miętową gumą do żucia” (za outy.pl).
Być może właśnie dlatego zdaje się być znakomitym kandydatem na partnera dla Daddy.
- Daddy musi spełniać 2 kryteria – być po 40tce i być przy kasie. - podaje serwis outy.pl - Jeśli do tego jest atrakcyjny, to jest to DILF (Daddy I’d Like to Fuck) i lgną do niego daddy hunterzy. Jeśli jest nieatrakcyjny i/lub przekroczył 60tkę, prawdopodobnie musi płacić za seks, więc jest Sugar Daddym (o dziwo, zjawisko suggar-daddyzmu zapożyczyliśmy od heteryków).
Daddy to typ faceta, który adaptowany jest w wielu grupach gejowskich. Skórzacy mają swojego „Leather daddy”, a miśki „Daddy Bear’a” - starszego mężczyznę, który z reguły szuka młodszego: Bear’a (miśka), Cub’a (niedźwiadka), Otter’a (szczupłego, owłosionego), lub Chasera (wielbiciela miśków) w celu stworzenia relacji ojciec-syn. Są jeszcze i wydry, a jakże! Za małe, za chude nawet jak na niedźwiadka, choć bywają dość obficie owłosione. Tak wygląda wydra (Otter). Rugged, czy wolf to już bardziej rozwinięta – masywniejsza, pociągająca wersja Otter’a. W układach „ojciec – syn” nie może zabraknąć kar. Często praktykowany jest spanking, ale też i poważniejsze układy jak BDSM, czy shibari. Co więcej – miśki nie stronią od skóry i zazwyczaj dobrze w niej wyglądają.
Drogą ewolucji, z plecakami pełnymi siekier i Macbooków, ubrani we flanele, z brodą podszytą wiatrem, drwale zastąpili metroseksualnych.
- Myślę, że to całe zamieszanie wokół pojęcia lumberseksualizmu, to tak naprawdę burza w szklance wody. - mówi Kamil Pawelski, Ekskluzywny Menel. - Według mnie to nie jest żaden nowy trend. Ten styl był, jest i będzie. Warto jednak zaznaczyć, że wraz z tym, co jest na zewnątrz, musi iść to, co jest wewnątrz. Outfit ma odpowiadać temu, jaki jesteś w środku. Nie może więc być tak, że nagle zaczniemy przebierać się za drwali, chociaż zupełnie się w tym nie czujemy, tylko dlatego, że staje się to modne. Dzięki popularyzowaniu takiego, lekko skandynawskiego stylu, faceci mogą jednak sami zwrócić uwagę, że można być męskim, jednocześnie wyglądając dobrze.
- Termin „lumbersexual” został ukuty przez Gear Junkie – e-magazyn publikujący teksty [oraz reklamy] dot. sprzętu rowerowego, wspinaczkowego, biegowego – generalnie outdoorowego. - pisze Malvina Pająk na stronie Malvina-Pe.pl. - Kto pracował w mediach, ewentualnie myśli logicznie, ten wie, że na 99.9% portal czerpie zyski ze współpracy reklamowej z producentami w/w sprzętu. Zarośnięty skaut włóczący się po lesie czy innych górach z kompasem i mapą jest idealnym targetem dla współpracujących z magazynem marek. Tyle, że to wciąż skaut. Wiecie. Niedomyty hippis. Bezdomny weteran. Yeti. Jedi. Diabeł Piszczałka. Wizerunkowo słabo. No chyba, że do akcji wkroczy… lumberseksualny drwal.
...topornymi buciorami i dżinsami pranymi bez płynu do płukania. Z tym, że nowoczesny. Wydziarany. Z tunelami i MacBookiem, bo przecież jest nie tylko mobilny, ale też online. Wyposażony we wszelkie niezbędne gadżety typu wodoodporny zegarek z GPSem i laserem przepalającym mózgi młodych nietoperzy [czyt.: „zajrzyj na www.gearjunkie.com”], ale też w siekierę z H&M-u, jakby to powiedział Wojtek Kardyś. Jedzący mięso, zbierający jagody i suszący skarpety na mchu. Taki, za jakim zdążyły już zatęsknić współczesne kobiety (znacie tekst o pizdach i facetach, nie? ;)), ale nie hipster, bo to się już dzisiaj źle kojarzy. Bo hipster to taki metroseks z brodą, a nam tu chodzi o wskrzeszenie gatunku wymarłego – mężczyzny, który nie boi się saren, drzazg i świeżego powietrza.
O ile broda to jeden z najstarszych symboli męskości, a drwal – jeden z archetypów samca alfa, o tyle zdaje się być często facetem - wydmuszką. Podążył wyglądem za modą (często ma przekłute suty, czy nosi Prince Albert’a), ale nie poszło za tym dalej nic innego, choćby praca nad byciem “prawdziwym” mężczyzną. W przypadku metroseksów zdaje się być podobnie.
- Metroseksualizm, typ metro – to neologizm z 1994 roku pochodzący od słów metropolia i heteroseksualizm, opisujący styl życia upowszechniany wśród młodych mężczyzn przez współczesną kulturę masową, w którym szczególną rolę odgrywa skupienie na własnej cielesności, podążanie za modą, korzystanie ze zdobyczy kosmetyki, przywiązywanie wagi do własnej atrakcyjności – cechy dotychczas kojarzone z kobiecością. - podaje Wikipedia. - Terminem metroseksualista po raz pierwszy posłużył się felietonista Mark Simpson, opisując 15 września 1994 w The Independent stereotyp zakochanego w sobie mężczyzny, mieszkańca wielkiego miasta, konsumenta idealnego z punktu widzenia koncernów kosmetycznych czy odzieżowych. Mężczyzna metroseksualny w powszechnym rozumieniu to taki, który używa tylko markowych kosmetyków, często korzysta z usług kosmetyczki, stosuje manicure, żeluje włosy, odwiedza solarium, doskonale zna się na modzie, oraz regularnie usuwa owłosienie ze swojego ciała, ponieważ uważa je za zbędne.
Choć nierzadko twierdzi się inaczej, metroseks potrafi godzinami okupować siłownię. Wówczas w slangu określa się go mianem „Jock”, „Gym Bunny”, czy „Muscle Mary”.
- Prawdziwy jock określiłby siebie jako „męski koleś, który wie, co to siłka”. - informują outy.pl. - Ale to nie oddaje jocka w pełni. Otóż ważne jest to, że mimo świetnej budowy ciała jock nie jest tak naprawdę sportowcem ani nawet nie musi się specjalnie sportem interesować. Sportowcy bowiem nie tylko swoją dyscypliną się pasjonują, ale też są fajni (np. gadają w zasadzie ze wszystkimi). Jock z kolei powie „ja masc musc dla takich samych” (masc musc = masculine muscular), po czym dorzuci „cioty nie pisać”. Znaki szczególne jocka – zarozumiały, arogancki, dupek.
Macho nigdy nie zamówi w pubie piwa z sokiem, nie ogoli owłosienia pod pachami i w wariancie heteroseksualnym przenigdy nie pobiegnie do kiosku po podpaski dla swojej partnerki. Nadrobi to jednak swoim zdecydowaniem, szacunkiem do partnera i agresją wobec każdego, kto choćby pozornie zdradzi wobec niego jakiekolwiek zamiary, czy wejdzie bez zaproszenia w prywatną przestrzeń. Prototypem tego typu jest latynoski machismo (z hiszp. – macho – samiec, mężczyzna, męski), dumnie obchodzący się ze swoją męskością i nie starający się jej ukrywać. Jest twardy, często agresywny i pewny siebie. Lubi zaznaczać swoją wyższość nad partnerem, często traktuje go instrumentalnie i najchętniej przykułby go do kaloryfera – byle się z nikim nie spotykał, a już tym bardziej nikim się nie zauroczył. Potrafi przy tym być niezłym ruchaczem, a i nierzadko zdarza mu się wystawić dupę do rżnięcia, czy fistu.
Typów maczo jest w zasadzie kilka. Jest np. typ soft-maczo, czy technoseksualny. Mówi się, że ten ostatni wylansował Ricky Montalvo (znawca mody i trendów) łącząc go z wszechobecną w XXI wieku technologią. Typ maczo – technoseksualista jest seksownym estetą o znakomitym wyglądzie (jak Christian z 50 twarzy Greya), co ponoć zawdzięczać ma tak jak metroseks godzinom spędzonym na siłowni.
- Jego prawdziwą miłością są jednak gadżety, co udowadnia nabywaniem wszystkiego, co aktualne, nowoczesne i pożądane przez jego techno kolegów. - przekonuje sympatia.pl. - Może godzinami rozmawiać o gigabajtach i możliwościach swoich małych elektronicznych przyjaciół. Prawdopodobnie będzie próbował zarazić swoją pasją partnerkę.
...w kontekście seksualnym nie ma zupełnie znaczenia, jaki typ faceta reprezentujesz na zewnątrz. Od bycia maczo kutas nie rośnie, od bycia lumberseksem zwieracze się szybciej nie zaciskają, etc. Tak samo bycie aktywem, pasywem, czy uniwersem, nie jest gwarantowane jakiemukolwiek typowi, układowi, czy relacji. Również gadżety erotyczne nie posiadają takiej dedykacji – np. maskę, czy harness może założyć równie chętnie książę, jak i maczo. Tak samo – sondy do cewnikowania użyć lumberseks, jak i każdy z typów miśków. Co więcej – nic się na to nie poradzi.
fot. tumblr.com